Thursday 22 October 2015

Juz za pare dni, za dni pare...

...jedziemy na wakaaacje!!!! :)))

Slonce, plaza, basen, drinki.. czego wiecej chciec.
Taak, wreszcie te dlugo wyczekiwane wakacje pod palmami.

Walizki wyciagniete, ubrania ...jeszcze nie spakowane, ale juz zaplanowane.

I jakos mi sie nie chce wierzyc, ze mozna jechac do cieplego miejsca w pazdzierniku? To sie okaze czy rzeczywiscie bedzie cieplo.


Nie moge sie doczekac tego relaksu, tego nicnierobienia, lezenia na plazy "tylkiem do gory". Caly czas jestem w biegu, wiecznie cos na glowie, wiec nalezy mi sie. Nalezy sie mezulskiemu, nalezy sie chlopakom.
Wreszcie oderwiemy sie od codziennosci. Od remontu, od tych farb i tapet, od wiertarek, wkretarek, szlifierek , gwozdzi, slubek ... od niewykonczonych framug, niedomalowanych listew, od wszystkich  wykanczajacych wykonczen, od szkoly, od pracy, od zakupow, od gotowania, od sprzatania...


Happy :)))

Saturday 17 October 2015

Yes, you can!

Pochodze ze wsi. Wieksza czesc swojego zycia mieszkalam na wsi. Zawsze bylam przecietna szara myszka, niesmiala, cicha, z masa kompleksow i wiecznie czyms umartwiona.
Za dziecka nosilam aparat ortodontyczny.
Prawa noge mam dluzsza niz lewa, za czym idzie to, ze mam skolioze (boczne skrzywienie kregoslupa).
Ze wzgledu na roznej dlugosci nogi utykam/kuleje od zawsze i wogole poruszam sie jak robot, bez wdzieku.
Mam bardzo slaby wzrok, ale nie nosze okulatow bo strasznie w nich wygladam, mam bardzo slaby sluch, rozmowa przez telefon to dla mnie prawdziwa katorga.

Nie potrafie o siebie dbac, nie maluje sie, nie stroje, nie nosze szpilek, nie robie paznokci, nie chodze nawet do fryzjera, wlosy podcina mi maz.
Jestem takim babochlopem.
Bez cyckow, bez tylka, z wiecznie wydetym brzuchem po zjedzeniu produktow z glutenem, mimo to glutenu sobie nie odmawiam, bo lubie.
Pomimo wydetego brzucha, zawsze wagowo bylam gdzie pomiedzy niedowaga i waga wlasciwa.

Uczniem zawsze bylam przecietnym , a z wiekiem nawet slabym.
W podstawowce mialam srednia 4,1.  W liceum spadlam na trojkowicza, z matmy zawsze bardzo bardzo zle mi szlo, az tak zle, ze mialam naciagana dwojke. Z fizyki i chemii tez dno.
Na studia panstwowe sie nie dostalam.
Bylam za cienka.
Rodzice poslali mnie na prywatne, gdzie pod presja tego, ze musza za mnie placic, dalam z siebie wszystko i bylam jedna z trzech najlepszych osob na roku. Czyli kiedy trzeba, to potrafie.
Nie sypialam wtedy po nocach, kulam kazdego dnia, ze lzami w oczach. Mimo to studia nie zagwarantowaly mi pracy.
Wyladowalam w Anglii z mezulskim.
Sprzatalam pokoje, skrobalam brudne toalety, zmienialam spocona posciel, podawalam bekon i jajka, serwowalam piwo, (nie)radzilam sobie z narzekaczami na recepcji...
I myslalam, ze tak bedzie zawsze.

Nigdy nie myslalalam, ze bede kiedys w bieluskim uniformie zajmowac sie pacjentami. Pracowac przy operacjach, zajmowac sie ludzmi po powaznych wypadkach.
Nigdy nie myslalam, ze bede z chirurgami  na "TY", ze moimi znajomymi na facebooku beda najwazniejsze osoby w szpitalu.
No bo kto jak kto, ale jaaaa???
Moje 3-letnie studia, (jak ja je przetrwalam?) byly ciezkie. Odkupione lzami i nieprzespanymi nocami. Jak ja dalam rade? Ja? baba ze wsi?
Wciaz patrze w na siebie w lustro, patrze na swoj szpitalny mundurek i ciezko mi to ogarnac.
Jesli ja, szara, przecietna mysz ze wsi,  potrafie to osiagnac, to potrafi kazda z Was ;)


Monday 12 October 2015

Gdy zdrada jest na horyzoncie...co robic?

Nie, nie u mnie.
Wracajac do poprzedniego postu, odwazylam sie powiedziec, ze wolalabym znajomych goscic bez Pana Psa, choc wiem, ze Pan Pies to ich trzecie dziecko. Troche ich chyba zamurowalo, narazie sa na etapie trawienia wiadomosci. Nie wiem co z tego wyniknie.

A wracajac do zdrady...
Miedzy para moich znajomych z pracy rozgrywa sie wlasnie wielki dramat rozstania wynikajacy ze zdrady, odkochania sie i ponownego zakochania w innej osobie.


Becky i Dave byli ze soba ponad 6 lat. Rok po slubie. Bez dzieci. Oboje kolo 30-stki. Becky od lat przyjaznila sie ze Stacey. Wszyscy pracuja w tym samym szpitalu, w moim departamencie.
Przyjaciolka Stacey (rowniez byla w dlugoletnim zwiazku) przyjazni sie nie tylko z Becky, ale odkad poznala Dave'a, przyjazni sie rozniez z nim. Przyjazn przerodzila sie w romans. I tak wlasnie rozpadlo sie malzenstwo Becky.
Dwa miesiace temu Becky miala z mezem jechac na wakacje z okazji pierwszej rocznicy slubu. Dave nie pojechal, wyznal jej prawde, wyprowadzil sie do rodzicow.
Becky zeby nie stracic oplaconych wakacji pojechala na nie z siostra. Tymczasem Dave kilka tygodni pozniej pojechal na wakacje ze Stacey. Stacey zostawila swojego partnera dla Dave'a.
Historia niczym z filmu, ale prawdziwa.
Czy dalo sie tego uniknac? Czy to brak czujnosci ze strony Becky byla przyczyna tego wszystkiego? Czy wypalone uczucia? A moze za malo czasu spedzali razem? Za malo rozmawiali? Moze niepotrzebnie zaufala przyjaciolce Stacey, ktora zaczela bywac w ich domu kilka razy w tygodniu?
Moze przestala o siebie dbac? Moze przestala dbac o niego? O podsycanie ognia miedzy nimi? Moze zaczela nosic stary wyciagniety dres? Za glosno chrapala? Za dlugo siedziala rano w lazienice?
Dlaczego???
Czy mozna zapobiec zdradzie?
Czy juz naprawde nikomu nie mozna ufac? Nawet przyjaciolce?
Czy tej sytuacji mozna bylo uniknac?

Obecnie sytuacja Becky jest beznadziejna. Chce czy nie, musi widywac tych dwoje w pracy. Nie tylko razem pracuja, ale i ich zycie od zawsze toczy sie w tej samej miejscowosci, oboje tutaj maja cala rodzine. Zero szans zeby zapomniec. Jednoczesnie stracila meza i "przyjaciolke", bo za przyjaciolke ja uwazala.

Ja jestem w lekkim szoku. W szoku z powodu tego, jak wszystko zmienilo sie miedzy nimi w ciagu zaledwie kilku miesiecy. Choc Becky dopiero teraz przejzala na oczy, to mowi, ze juz od jakiegos czasu cos bylo nie tak, ale nie widziala tego tak, jak widzi teraz. Nie widziala, bo zaslepiala ja milosc do meza i zaufanie do przyjaciolki.

Szokuje mnie tez to, jak latwo moga naszej uwadze umknac wydarzenia, ktore moga do tego wszystkiego prowadzic. Bo przeciez malo kto zdradza z dnia na dzien. No chyba ze na jakiejs alkoholowej imprezie. Ale na ten romans musialo sie zlozyc wiele sprzyjajacych czynnikow...

Jak zatem ustrzec sie przed zdrada?
Przeciez chyba nie tylko o atrakcyjnosc fizyczna z zdradzie chodzi, prawda?
Wiec o co chodzi?

Tego typu przypadkow znam wiecej , ale nie bede Was zanudzac. Wracam do meza, zeby czasem nie poczul sie zaniedbany.

Wednesday 7 October 2015

Pan Pies

Od lat mamy znajomych, z ktorymi utrzymujemy kontakt mimo sporej odleglosci. Znajomi maja dwoje dzieci w wieku naszych dzieci, dzieki czemu znajomosc z nimi cenia sobie rozniez nasze chlopaki.
I wszystko byloby super, gdyby nie to, ze jakis czas temu w ich rodzinie pjawil sie PIES. Pies, ktorego kochaja rownie mocno jak swoje dzieci i o ktorym zawsze maja duzo do opowiedzienia. Duzo za duzo. Kiedy ostatnio nas odwiedzili, mieszkalismy jeszcze w wynajowanym domu. Wzieli ze soba psa. Pana Psa, czlonka rodziny. Pan Pies przesiaduje na sofie, jada przy stole, sypia w lozkach domownikow. Pan Pies to "trzecie dziecko" znajomej rodziny.

Kiedy byli u nas ze swoim podopiecznym, nie przeszkadzalo mi to, ze wycieral sie o wykladziny , ze zostawial garsci siersci, bo to nie byly nasze wykladziny tylko "wynajmowane", nie przeszkadzalo mi, ze siedzial na naszej starej sofie, bo i tak mielismy w planie ja wyrzucic.

Ale teraz stoimy przed dylematem zaproszenia-niezaporszenia naszych znajomych. Jakos nie usmiecha mi sie widziec czyjegos psa na naszej nowej skorzanej sofie, ani na kremowym dywanie.
No ale co zrobic? Jak wytlumaczyc znajomym, ze ich "trzecie dziecko" nie jest juz u nas mile widziane? Przeciez dla nich to nie jest tylko pies. Dla nich Pan Pies sie usmiecha, robi miny, mysli, mowi, smuci sie, teskni...


Nie chce wyjsc na skrajna materialistke, ktora bardziej ceni sobie sofe i dywan niz znajomosc, ale hej-ho... cenie sobie to co mamy o chce by sluzylo nam jak najdluzej. Tymczasem znajomi zaslepieni miloscia do swojego zwierzaka jakos tego nie dostrzegaja i na 100% wiem, ze jesli przyjada, to TYLKO z Panem Psem, ktory poczatowo bedzie przychodzil z kolan na kolana, czo czym zacznie sie wycierac o dywan, pozniej drapac sofe, a na koncu zje przy stole. 
Co byscie zrobily w takiej sytuacji???

W pracy mam cala mase znajomych po uszy zakochanych w swoich psach i kotach. Opowiadaja o nich z taka radoscia i czuloscia, ze po prostu muuuusze sluchac mimo woli. Ale czy musze przyjmowac czyjes zwierzeta w swoim domu w imie znajomosci???