Monday 15 September 2014

O bardzo taniej szkole slow kilka

Pamietacie swoja szkole podstawowa?
Pamietacie szal zakupow pod koniec sierpnia?
Nowe zeszyty?
Nowy plecak?
Nowe kredki, pisaki, dlugopisy?
Nowy piornik?
Nowe ubrania? Nowe buty? Nowa kurtka na jesien?
Ja tak.
Uwielbialam tez zakupy.
Zawsze dluuugo wybieralam zeszyty, musialy miec jak najbardziej odjazdowe i kolorowe okladki, najlepiej takie sztywne i drogie.
Piornik musial byc 3-czesciowy, pisaki w kilkudziesieciu kolorach, do tego pachnaca gumka.
Do tego dochodzily nowe ksiazki, pachnace i bieluskie, prosto z ksiegarni...
Magia nowego roku na tym sie konczyla.
Dla moich rodzicow nie bylo juz tak magicznie. Wrecz przeciwnie.
Dla rodzicow rozpoczecie roku szkolnego bylo co roku kosztem kilkuset zlotych... razy dwa, bo przeciez dzieci dwoje.

A jak wyglada rok szkolny naszych dzieciakow w UK?
Dzieci nie maja ksiazek, nie maja plecakow, nie maja zeszytow, piornikow, dlugopisow.
Poza szkolnym mundurkiem nie kupuja nic.
Ksiazki zapewnia im szkola, podobnie jak wszelkie inne przybory szkolne.
Mundurki sa w przystepnej cenie, zadne dziecko sie nie wyroznia, wszystkie zawsze ubrane sa tak samo jua od 4 roku zycia.
Dziecko nie musi dzwigac ze soba tony ksiazek. Ksiazki sa dostepne zarowno na zajeciach szkolnych jak i w szkolnych bibliotekach. Masa materialow szkolnych jest dostepna na internecie.
Koszty zatem zerowe.


Dzieci kazdego dnia dostaja w szkole obiad, dostaja tez owoce, napoje i mleko. Za darmo.


Nie wiem jakie sa koszty poslania dziecka do szkoly w Polsce.
Za mojego dziecinstwa byly bardzo wysokie, z roku na rok wyzsze.

Wiem jakie sa nasze koszty w UK: niemal zadne.
Ba, wiecej by nas kosztowalo nieposylanie dziecka do szkoly, bo wtedy musialabym ciagle wydawac pieniadze na nowe i roznorodne ubranka.  Majac dzieci w szkole, wystarczy mi po 3 zestawy mundurkow szkolnych. Poza tym ograniczamy sie w zakupach do minimum, no bo ilez te dzieci ponosza innych ubran?




Friday 12 September 2014

Radosc zwyklych dni

Coraz rzadziej pisze i coraz rzadziej odwiedzam blogi... 
Moje obecne zycie jakos nie bardzo pasuje do bloga, a raczej blog nie pasuje do mojego zycia.
Korzystam z zycia ile moge. 
Praca pochlania mnie w pozytywnym sensie. 
Uwelbiam swoje nowe zycie. 
Przeprowadzka i nowa praca przyniosla zmiany na lepsze.
Robie to, co daje mi ogromna satysfakcje i wreszcie moge z radoscia spojrzec w przyszlosc. 
Po pracy siedzimy wszyscy razem w ogrodku tak dlugo, na ile pozwala nam pogoda. Kocham miec ogrodek, nawet taki tyci tyci , ale zawsze cos. 
Kocham smak kawy wypitej w ogrodku, i obiad jedzony przy plastikowym stoliku, i smak mojego wlasnego rozmarynu.

Powoli, bardzo powoli poznajemy okolice. 
Uwielbiam tutejszy rynek, biblioteke, nowa przychodnie zdrowia, dentyste, banki, bliskosc sklepow, wszystko jest takie jak byc powinno. 
Brakuje mi tylko dobrych znajomych, ktorych nie moglismy wziac ze soba, ale coz... takie zycie... cos za cos.

Marzenia o kupnie domu staja sie coraz bardziej realistyczne. Sledzimy rynek nieruchomosci, zaglebiamy sie w aspekty prawne, finansowe. Wszystko zaczyna byc coraz bardziej realne. To tylko kwestia czasu.

Dzieciaki z radoscia przyjely zmiany, czemu wcale sie nie dziwie.
Wreszcie maja ogromny pokoj, wreszcie moga poszalec w ogrodku, polubili tez nowa szkole, czego wiecej chciec.

Pozostaje nam tylko darzyc do celu numer 1: DOM.
Macie moze jakies doswiadczenia z kupnem domu w UK? 
Planujecie kupowac? 
My jestesmy na etapie zbierania informacji na ten temat i to wszystko troche przeraza. Tak wiele rzeczy moze pojsc zle, ze az strach podejmowac sie takiego ryzyka... 
Kupno w Polsce w porownaniu do kupna w UK to bajka. 
A jakie sa Wasze doswiadczenia?









Friday 5 September 2014

Get a life or get lost



Jestem, w dodatku mam sie calkiem dobrze.
Dlugo nie pisalam, bo jakos zupelnie sie rozstroilam, a raczej zostalam rozstrojona...
Totalnie rozstrajaja mnie uwagi i komentarze osob, ktore obrabiaja mi tylek, gadaja o tym jakie to mam "szczescie", ze mi sie "udalo" i takie tam...
Znajomi, pseudoznajomi, czy tez osoby, ktore wogole mnie nie znaja i w zyciu nie zamienily ze mna ani slowa. WTF?
Jesli ktos uwaza, ze mi sie udalo czy mam szczescie, bo wyjechalam za granice, skonczylam studia i dostalam prace, to niech tam sobie mysli co chce.
Nie bede sie nikomu z tego tlumaczyc, po prostu mi sie NIE CHCE.





A dla calej reszty: Od miesiaca mieszkamy w nowym miejscu, od miesiaca mam nowa prace , ktora kocham i ktora daje mi ogromne mozliwosci.
Przeprowadzka i zmiany to byl zdecydowanie bardzo dobry krok, choc bardzo duzo nas to kosztowalo. Zarowno pieniedzy jak i stresu, ale warto bylo.
Wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Dzieci sa szczesliwe, maja wreszcie podworko, maja wielki pokoj, mamy duuuzo miejsca i wogole same ochy i achy.

Odkad skonczylam studia, nie zadreczam sie posaniem esei, wkuwaniem, wiecznymi powtorkami i robieniem notatek. Mam wreszcie troche czasu dla rodziny, dla siebie.
Wreszcie mam normalne zycie i zmaierzam z niego korzystac ile sie da :)))