Saturday 18 April 2015

Z moich refleksji....



Kiedy pracuje na oddziale noworodkow, moje serce zawsze mocniej bije.
Wracam wspomnieniami do czasow, kiedy moje dziecko bylo na takim oddziale, chore. Kiedy wybuchowa mieszanka emocji nie dawala mi spac ani zyc. Kiedy nie wiedzialam co tak naprawde czuje i dlaczego to wszystko sie dzieje. Bo przeciez nie tak wyobrazalam sobie macierzynstwo...
Teraz na co dzien widuje inne matki w takiej samej sytuacji jak ja wowczas.
Matki, ktore jeszcze nie poznaly swoich dzieci, a mimo to juz postawione sa przed wielkimi probami, probami wytrwalosci, milosci, uczuc, sily... wszystkiego.
Najczesciej pobyt dziecka na oddziale nowowrodkowym konczy sie szczesliwym powrotem do domu. Niestety nie zawsze.
Serce peka mi na drobniutkie kawalki kiedy jako pierwsza wiem, ze los noworodka jest przesadzony. Nie wiem czy jestem godna by wiedziec o tym pierwsza. Wlasciwie... wiem, ze nie jestem.
Zycie jest podle, uderza nas w samo serce w namniej odpowiednim momencie. W chwilach, w ktorych spodziewamy sie radosci, kiedy mamy nadzieje i wiare. Wtedy wlasnie dostajemy kopa w dupe. I boli mnie strasznie byc swiadkiem takiej niesprawiedliwosci, jaka los obarcza te matki.
Wracam wtedy do domu i ciesze sie tymi, ktorych mam, tym co mam. I wszystko widze w innych barwach i jestem taka wdzieczna, ze ich mam. Ze mam milosc, mega milosc. Ze mam wszystko, co tylko mozna miec.

3 comments:

  1. :( Z takich powodow chyba nie moglabym pracowac w sluzbie zdrowia. Mi juz serce pekalo, gdy dzieci w szkole mowily mi, ze nie wiedza jak tata wyglada, bo wyjechal za granice...Dlatego podziwiam szczerze!

    ReplyDelete
  2. ... a jednak jest w Tobie ocean żalu i smutku...

    ReplyDelete
  3. hmmm to trudny temat i jeszcze trudniejsze rozmyślania

    ReplyDelete