Friday 3 April 2015

A wiecie kiedy jest mi najciezej byc emigrantka???

...W swieta.

Wtedy, kiedy dostajemy te gluuupie kartki z Polski, z zyczeniami smacznego jajka, mokrego dyngusa, i radosci, i pogody, i slonca, i rodzinnej atmosfery i czegos tam jeszcze.
Jakiego slonca? Jakiej pogody? Jakich rodzinnych swiat? jakiego jajka?
Ile jajek bym nie zjadla, i czekoladowych krolikow, i bialych kielbas... nigdy nie poczuje tutaj tej swiatecznej atmosfery jaka znam z Polski.
I ciezko mi jak cholera, ze jestem emigrantka, ze wciskaja nam w drzwi ulotki Ukipu, ze ciagle pierdziela w TV o emigracji.
Ugotuje jajka, poswiecimy koszyczek, upieke babke, i babeczki, i baraninke, zrobie salatke. Ale za cholere nie beda to dla mnie pogodne swieta i jajko tez nie bedzie takie smaczne jak kiedys.

I mecze sie ze swoimi wewnetrznymi rozterkami i niby jest mi zle, a jednoczesnie za nic na swiecie nie wrocilabym do Polski, bo tutaj jest mi po prostu dobrze/lepiej.
Mimo wszystko jest jakis dziwny rozdzial w moim zyciu/ sercu , ktorego nie potrafie zamknac, i wraca do mnie jak bumerang w kazde swieta.

Dlaczego???

Przeciez mam tutaj rodzine, swoja wlasna najblizsza rodzine. Mam znajomych roznych narodowosci, z ktorymi dzielimy sie przepisami na babeczki, wymieniamy sie lukrami i nasionami wiosennych kwiatow. Mam tutaj zycie, mam swietna prace i plany na przyszlosc, mam wszystko, a mimo to czasem czuje sie jakbym nie miala nic. Czasem czuje sie , jakbym przegrala zycie i wybrala zla droge, droge bez powrotu.
I jakims dziwnym trafem tak wlasnie czuje sie w kazde swieta. Nie/wesole swieta, swieta emigrantki.



9 comments:

  1. Cóż mogę napisać, ja nie czuję magii świąt nawet będą tutaj na stałe w polsce. Ale też rozumiem Ciebie że czujesz się obco...

    ReplyDelete
  2. Ja mam podobnie, tęsknię za rodziną jednocześnie wiedząc, że nie chcę wrócić do Polski.
    Taki już nasz, emigrantów los.
    Ściskam.

    ReplyDelete
  3. Dla mnie juz bylo zupelnie inaczej, gdy wyprowadzilam sie od rodzicow (mieszkajac jeszcze w Polsce). Juz nie ten klimat, nie te zapachy, zrobione po swojemu swieta jakies takie wybrakowane byly. Wtedy uznalam, ze chyba nic nie wroci tych dzieciecych lat, tego odczuwania atmosfery swiezym okiem. Dlatego teraz skupiam sie na dzieciach, na tym by byly szczesliwe niewazne gdzie. Byleby z nami. I zeby pomagac im tworzyc wspaniale wspomnienia. Oni wiedza tego, co przezylam, wiec przeciez nie zdaja sobie sprawy z tego "co traca".
    Nie oszukujmy sie - Polska jest krajem przesiaknietym do cna katolicyzmem i tradycjami. Ten caly czas spedzony w kosciele, na przygotowywaniu duchowym sprawial, ze oczekiwanie bylo mocniejsze, a odczuwanie intensywniejsze. Dla mnie tak, czy inaczej, tyu, czy tam, to sie nie wroci...

    ReplyDelete
  4. ehhh tak samo.. Nasze trzecie święta w UK;( I co roku obiecujemy sobie że ostatnie...

    ReplyDelete
  5. A u mnie było i słońce,i dyngus i radość i rodzinna atmosfera . Mimo ,że w okrojonym składzie było bardzo świątecznie . Z rodzinką w PL pogadałam na Skype ,pośmialiśmy się,powspominaliśmy . Wiadomo ,że jest inaczej niż w Polsce,ale czy to jest powód aby wykreślić radość świąteczną z naszego życia? Czy może tak jest po prostu grzeczniej - żeby czasem rodzina nie doczytała,że święta mogą być udane nawet pomimo tego ,że nie jesteśmy wszyscy razem? Wiem ,że takie sa tendencje - wielu moich znajomych płacze dwa razy w roku do słuchawki jak im źle, jakie te święta są straszne itd mimo,iż mają je z kim spędzić i jakoś nie widzę aby poza rozmowa telefoniczna uważali ,że święta sa be. Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach,ale niestety co jakieś święta to blogi zalewane są takim rozgrzeszaniem siebie - mam dobra pracę,mam męża, dzieci przy sobie ale to nie to samo,jestem załamana i w ogóle wszystko jest do d. Gwoli przypomnienia - sama napisałaś,że teraz masz dobra wymówkę na święta ,bo pracujesz... Święta imigranta ,który ma najbliższych przy sobie to radość i szczęście - wręcz "grzechem" jest mówieniem,że jest inaczej. Ilu naszych rodaków i nie tylko spędziło ten czas samotnie bez żadnych szans,że zobaczą kogokolwiek ze swojej rodziny w najbliższym czasie.

    ReplyDelete
  6. Na szczęście od kiedy jestem za granicą udało mi się na wszystkie święta wrócić do Polski. Ale ja mam znacznie blizej...

    ReplyDelete
  7. Przesadzasz, nie jest tak zle:) straszna pesymistka z Ciebie;) ja tam sie ciesze, ze swieta spedzam w Anglii, nigdy nie przepadalam za swietami, te wszystkie ciotki, wojkowie bekajacy przy stole i zawsze najwazniejsze byle sie tylko najesc:) hhehe teraz mam tutaj swoja rodzine, przyjaciol i nie mysle o tym co bylo, bo i po co? ale z tym UKIPEM to sie zgodze, tez mnie denerwuja;/ niestety zawsze bedziemy dla anglikow obcy, Ci gorsi, ale czy mi to przeszkadza? nie dziwi mnie to, ale mam to glebokio... zyje swoim zyciem i mysle pozytywnie:)

    ReplyDelete
  8. 10 lat w Anglii, skąd ja to znam? Tym bardziej teraz po narodzinach mojego synka, jego tata jest Anglikiem, ja powinno być mi łatwiej a jest mi ciężej. Jak cię czytam, wydaje mi się jak bym sama to pisała jakim cudem jesteśmy tak podobne w opiniach i przemyśleniach? Dziwne. Pozdrawiam.

    ReplyDelete