Wednesday 18 March 2015

"Chcial(a)bym w sobie miec taka sile..."

... Taka sile, zeby wziac to wszystko na swoje barki i pomyslec, ze jest dobrze.

Nigdy nie wybaczylam Bogu tego, ze pozwolil na to, by nasze dziecko urodzilo sie chore.
Nigdy sie z tym nie pogodzilam i nie pogodze.
Nauczylam sie z tym zyc.
Ale zal do Boga pozostal.

Kiedy zdecydowalismy sie na dziecko/dzieci, dlugo przyszlo nam czekac na owoc naszych staran.
W wyobrazni mialam idealne, piekne zdrowe, rozowe i pulchne niemowlatko.
Wyszlo inaczej.
Zaczely sie wizyty w szpitalach, dlugie pobyty, operacje, zabiegi, kontrole, leki...
Tak bylo, tak jest i tak bedzie.
Dzieci ogromnie zmieniaja zycie, ale kiedy dziecko jest chore, wszystko przewraca sie do gory nogami.
Trzeba sie podoprzadkowac chorobie, nowej rutynie, nieoczekiwanym zmianom.
Trzeba zrezygnowac z wielu rzeczy, zyc z dnia na dzien i wierzyc, ze kolejny dzien bedzie dobry. Nie zawsze tak jest.

Mimo wszystko kazda kolejna wizyta w szpitalu uswiadamia mi, ze inni maja gorzej. Ze sa osoby, dla ktorych szpital nie jest tylko "wizyta", ale codziennoscia.
I to wlasnie trzyma nas w pionie: Fakt, ze inni maja gorzej.

Moja znajoma z pracy miala kiedys z mezem beztroskie zycie: Zagraniczne wakacje typu Meksyk, Tajlandia... restauracje, imprezy, wyjscia i wyjazdy.
Pozniej zapragneli dziecka. Po latach staran urodzilo im sie powaznie chore dziecko. Takie, ktore nigdy nie bedzie chodzic, nie bedzie mowic, nie bedzie samodzielne. Takie dziecko, ktore wywrocilo ich swiat do gory nogami znacznie bardziej niz moj. Nie ma dla niej juz wakacji, nie ma wyjsc, nie ma znajomych.
Teraz ma dom i szpital, troski, zmartwienia, bezsenne noce. Kombinowanie jak tu utrzymac prace i prowadzic w miare normalne zycie.

I tak z nia rozmawiam, i wspolczuje, i podziwiam, i lza mi sie w oku kreci widzac jej trudy... a ona na to:   "No co Ty? inni maja gorzej!"

3 comments:

  1. To smutne co napisałaś. Też znam podobne osoby, ktorych spotkało podobne nieszczęście a mimo to są pełni radości. człowiek nawet nie wie ile ma w sobie siły. pozdrawiam, Monika

    ReplyDelete
  2. nie wiem czy ja dalabym rade na miejscu Twojej znajomej. chyba mam za slaba psychike. podziwiam takie osoby. Mona

    ReplyDelete
  3. A może to poprostu kwestia twojego nastawienia. Ja w polsce opiekowałam się w hospicjum niepełnosprawna dziewczyna która rodzice zostawili bo "nie dawali sobie rady", w uk rzadziej się to zdarza myślę że to dlatego że polskie myślenie jest najpierw negatywne zanim zacznie się doceniać i myśleć bardziej pozytywnie.

    ReplyDelete