Friday 18 September 2015

"Fachowcy?"

Remontujac dom i nie tylko dane nam bylo zetknac sie z wieloma tak zwanymi specjalistami. No i ... no coz, przejechac sie na nich wielokrotnie.
Specjalista numer 1:

  • Pan od przeprowadzek, Polak. Umowilismy sie dwa miesiace wczesniej na konkretna date o godzine. Dzien przed planowana przeprowadzka wyslal smsa, ze nie da rady! OMG... na szczescie polecil nam kogos innego, kto dal rade, ale... kilka dni pozniej.
  • Hydraulik, Anglik. Na kazde umowione spotkanie spoznil sie dosc znaczaco. Do kazdej wykonanej pracy wracal przynajmniej dwa razy w celu dokonania poprawek. Kapiacy kaloryfer, kapiace rury, zimna woda w bojlerze... Ale w koncu dal rade ogarnac wszystko.
  • Kafelkarz, Anglik. Co mogl zrobic w tydzien, robil dwa tygodnie. Pewnego dnia oznajmil, iz dnia kolejnego nie przyjdzie bo bedzie obchodzil urodziny, aha, no i kolejnego dnia tez go nie bedzie, bo bedzie odchorowywal urodziny. Ale w koncu prace swoja wykonal i z efektow jestesmy zadowoleni. 
  • Pan od wykladzin dywanowych, Anglik. Po znajomosci. Umowilismy sie znim na dzien X o godzinie X. Godzine po czasie dzwoni, ze nie da rady przyjechac, przyjedzie dnia kolejnego. Dnia kolejnego wydarzylo sie dokladnie to samo. W trzecim dniu udalo mu sie przyjechac z 2-godzinnym poslizgiem. Wymierzyl schody. Mial dac znac w tym samym dniu ile to bedzie kosztowalo, nie dal znac do tej pory, tzn 3 dni pozniej. Pojawic sie muuusi, bo zostawil u nas swoje probki wykladzin, heh. Ale kiedy???  Update: zrezygnowalismy z usug owego pana, wzielismy firme, musimy czekac jeszcze dwa tygodnie a chcemy zrobic jedynie wykladzine na schodach.
  • Pan od dachow, Polak(!), przyjechal, obejrzal dach od garazu, mial zadzwonic i powiedziec ile wykonanie pracy by kosztowalo. Nie zadzwonil. Dzwonimy do niego po kilku dniach... "zapomnial", a poza tym nie wie czy wogole da rade i kiedy... WTF???
  • Pan od dachow, Anglik. Bylismy w firmie. Mieli przyjechac i zobaczyc co trzeba zrobic. Termin umowiony. Nikt sie nie pojawil. dzwonimy i pytamy. Nikt nic nie wie. Umowilismy kolejny termin. Ktos przyjechal. obejrzal. Mial sie skontaktowac z nami w kwestii ceny i daty wykonania. Nikt sie nie odezwal...
Czy tylko tutaj sa tacy fachowcy czy to juz normalka wszedzie???


Ja mam jakis zastoj psychiczno-fizyczny. Remont nadal nie do konca ogarniety, a ja jakby opadlam z sil. To znaczy dzialam, bo dzialac trzeba, ale na mniejszych obrotach. A jedyne czego mi sie chce to jesc... Dobija mnie wrzesien, chlody o poranku, spadajace liscie...Nazwalam to sobie jesiennym dolkiem.



8 comments:

  1. Mialam podobna sytuacje z panem od boilera. Bylo jeszcze zimno a my bez ogrzewania i bez cieplej wody czekalismy na umowione spotkanie tydzien. w dniu spotkania okazalo sie, ze panu cos wyskoczylo ale nie zdolal nas poinformowac! czekalismy kolejny tydzien..

    ReplyDelete
    Replies
    1. zapomnialam sie podpisac. tu Mona, stala czytelniczka x

      Delete
  2. Ja się nigdy z czymś takim w PL nie spotkałam :/

    ReplyDelete
  3. Bo z "fachowcami" nigdy nie wie, oj nie wie się,
    czy dobrze jest czy może jest, może jest już źle ;p
    Współczuję takiego niefarta z 'fachowcami'.
    Sis z mężem też są właśnie w trakcie remontu generalnego i na szczęście problemu z fachowcami nie mają. Przywieźli ich z naszego miasta, bo taniej niż w Poznaniu. Robią szybko i dokładnie.
    U mnie remont (wcześniej) też przebiegł bezproblemowo. Ale już u rodziców były poprawki i wkurw ;p

    ReplyDelete
  4. Bo w Anglii każdy ma czaaaaas . Gdzie się spieszysz dziewczyno ? :D Od roku cieknie nam rynna .W czasie deszczu wychodząc z domu wpada się dosłownie w sadzawkę. Jeden specjalista angielski zjawił się pól roku temu - wyczyścił kawałek rynny - brudy wyrzucił mi na trawnik a resztę zostawił w cholerę - efekt? Cieknie dalej z innej strony. Miesiąc temu inny specjalista nawet zdjęcia zrobił i do tej pory żeśmy go nie widzieli. ale przecież mamy wszyscy czas :)

    ReplyDelete
  5. I dlatego ja sie ciesze, ze wszystkie remontowe rzeczy robi moj maz i jedynie mam nadzieje ze on swoich klientow traktuje powaznie. Natomiast ja z tej drugiej strony tez moge obserwowc jacy to klienci sie czasem trafia to az wlosy siwieja. Pozdrawiam z B'gham :-)

    ReplyDelete
  6. Hejka, fachowcy wszędzie tacy sami. Fuszerka goni fuszerkę. Sam niedawno prowadzę przyleciałem do UK i piszę w formie pamiętnika o tym co widzę, co czuje i jak ogólnie staram się ułożyć tu życia. UK jest niesamowite.

    ReplyDelete