Thursday, 22 January 2015

"Bo was stac a nas nie" - ciag dalszy

Postanowilam dopowiedziec na Wasze komentarze w osobnym poscie, poniewaz widze, ze Wasze opinie sa podobne wiec nie chce sie powtarzac pod kazdym komentarzem.

MrsDorota napisala, ze osoby, o ktorych pisze maja postawe roszczeniowa. I musze sie zgodzic , ze tak wlasnie jest w 100%.
Z wiekszoscia tego typu znajomych juz sie rozprawilam* (* czytaj: juz nie sa moimi znajomymi :/)
Gorzej jest z rodzina... Rodziny wybrac sobie nie moge. Na szczescie nie wszyscy w naszych rodzinach sa wlasnie tacy, to tylko jednostki, ale te jednostki sa w stanie mocno uprzykrzyc zycie zarowno kiedy mi jedziwmy do Pl jak o ini przyjezdzaja/cha przyjechac do Uk.

Widzicie ... sytuacja wyglada tak, ze te pewne osoby niestety maja do zycia typowe podejscie narzekaczy i wiecznie nad czyms sie uzalaja, a to choroby, a to bieda, a to drozyzna w sklepach, albo jak oni dadza rade dotrwac do wyplaty.... Mimo wszystko zawsze daja rade, ale u nich NIGDY nie jest dobrze. Zawsze jest masa powodow do narzekania, glownie powodow finansowych.

Tymczasem my nigdy nie narzekamy, bo musze przyznac , ze nie mamy na co. Odkad jestesmy w Anglii (10 lat), nigdzy nie mielismy zadnych problemow finansowych,
ALE wcale nie wynika to z faktu, ze "zbijamy tutaj kokosy", a raczej z tego, ze oboje jestesmy bardzo gospodarni i oszczedni. Jestesmy takimi nietypowymi przypadkami, co to obroca kazdy pieniadz w lapkach kilka razy zanim zdecyduja sie go wydac. Zawsze analizuje czy aby na pewno dana rzecz jest mi potrzebna, czy aby na pewno nie mamy juz w domu czegos podobnego itp.

Triple Mint i Kasia ze Slaska pisza, ze Polacy sami prowokuja takie zachowania rodziny czy znajomych zachowaniami typu zastaw się a postaw się"
Niestety masa Polakow z UK tak wlasnie prezentuje sie w Polsce, co jest mega zenujace, bo tutaj klepia przyslowiowa biede, splacaja kredyty za swoje stare auta i telewizory na cala sciane, ale jadac do Polski obkupuja sie w markowe ubrania, dresy z Adidasa, skorzane kurtki, do tego solarium, perfumy, dojezdzaja swoimi przestarzalymi kilkunastoletnimi BMW, szastaja pieniedzmi, wszystkim stawiaja kolejki w barach, wszystkich obkupuja w drogie prezenty...
Zenada.
Az mnie krew zalewa kiedy widze takie wystrojone lalki Barbie i Kenow na lotniskach, kupujacych na strefie bezclowej najdrozsze butelki whisky i perfum dla kuzynow, dla brata szwagra, dla siostry tesciowej... A ja sobie mysle: WTF?
Otoz my nigdy nie mielismy takiego podejscia, wszyscy w rodzinie wiedza , ze zyjemy skromnie, ze mlodszy syn "zdziera" ubrania po starszym, ze nie mamy samochodu, ze czwarty rok nosze ta sama kurtke zimowa, ze nie wyrzucamy jedzenia, ze oszczedzamy na dom.....
Mimo wszystko osoby te w dalszym ciagu po przedstawieniu swoich placzliwych historii o ciezkich sytuacjach finansowych licza na wspolczucie i ...prezenty i "sponsorke"  :/

Ale dlaczego mialoby mnie ruszac to, ze ktos rozpacza, ze w Polsce jest droga benzyna i nie moze zatankowac poki nie dostanie wyplaty?
Dlaczego mnie ma to ruszac skoro ja nawet nie mam samochodu bo uwazam go za zbyt duzy wydatek, kiedy oszczedzamy na dom mimo, iz kazdego dnia musze marznac na przystanku wyczekujac autobusu do pracy?

Musze z zalem przyznac, ze w "fundowanie biletow" do nas wkopalismy sie sami.
Na poczatku naszego pobytu tutaj nikt nas nie odwiedzal, bo twierdzili, ze ich nie stac. Wiec desperacko zaczelismy im sami kupowac bilety... raz, drugi, trzeci....
Ceny biletow zaczely rosnac, nam doszlo wiecej wydatkow (dzieci), ale mimo to nikt nie poczul sie do tego by zaczac sobie kupowac te bilety za wlasne pieniadze.
No i teraz juz nie wiem, jak z tego wybrnac. Po prostu zapraszamy te osoby duzo zadziej, mimo to nawet to nie daje im do myslenia.
A mi jest przykro, bo mam wrazenie, ze gdyby nie to, ze my kupujemy im przejazdy i sponsorujemy pobyt u nas, to zadna z tych osob z wlasnej woli by nas nie odziedzila... :/

Prezenty: Tak jak pisalam, ja nigdy nie bylam zwolenniczka kupowania drogich prezentow, ale z pustymi rekami, wiadomo, czowiek nie pojedzie. Dlatego zdazylo mi sie kupic jakis alkohol, kosmetyk, slodycze.... No ale kiedy ktos nahalnie sugeruje, ze podoba mu sie dana rzecz , ktora w Anglii jest tansza niz w Polsce to jest to dla mnie oczywiste, ze oczekuje , ze to dostanie... tym bardziej , ze bylo to tuz przed swietami. No dobra... pomyslalam, i kupilismy perfumy. Nie wiem czy czuje sie z tym lepiej czy gorzej. Jesli bylo to jednorazowe zyczenie to ok, bo jednak mimo wszystko jest to osoba, ktorej duzo zawdzieczamy. Ale tak jak pisze "Ina-czej", najgorzej ludziom pokazac, raz, drugi... boje sie, ze gdybysmy za kazdym wyjazdem do Pl mieli tego typu "zachcianki" to mocno by mnie to wkurzylo.

"Oto Ja" pisze o swietach.... oj ja tez to przerabialam. tez oczekiwano od nas, by wpakowac do samolotu cztery osoby za cene kolo tysiaca funtow by spedziec w Pl 3 dni swiat. Na szczescie teraz mam genialna wymowke: ja w swieta pracuje ;) Ale uwierz, "Oto Ja", ze mam to samo, tez oczekuje sie od nas, ze to my powinnismy przyjechac, bo nas stac, bo mamy takie wspaniale zycie, a oni tam biedni w tej Polsce.... ale nikt nie bierze pod uwage tego, ze jestesmy tu sami, bez rodziny, bez przyjaciol, bez pomocy, bez wsparcia. I nie zawsze jest tak kolorowo jak sie wszystkim wydaje.

Osoby mieszkajace w Anglii doskonale wiedza , ze przeloty do Polski sa coraz drozsze. Od kilku lat jezdzimy do Pl tylko z bagazem podrecznym, bo gdybym miala dodatkowo zaplacic kilkadziesiat funtow za "przyjemnosc" przewiezienia 20-kilogramowej walizki swoich rzeczy to... ja dziekuje. Mimo wszystko wyjazd czteroosobowej rodziny to nadal spore koszty. Zwlaszcza latem i w swieta. Jest to cena nie tylko przelotu ale i transferu do lotniska i z lotniska, prezenty dla kazdego, nawet jesli to drobne prezenty to jednak zawsze sa dodatkowym wydatkiem, no i trzeba sie tez jakos ubrac, tzn dziecko nie pojedzie w kurtce, z rekawem podartym w szkole, i w obdartych butach, ktore na podworko byly ok, ale przy wscibskich ciotkach juz nie bardzo sie sprawdza ("to oni w Anglii mieszkaja a dziecko w obdartych butach chodzi?).

W Polsce nigdy nie zyjemy na koszt rodziny, sami robimy zakupy sporzywcze, przynajmniej ~80% zakupow.
Tymczasem pewne osoby przyjezdzaja do nas bez grosza. I tak jak pisze Kasia z Polski, mimo, iz maja wszystko czego moga chciec, wciaz potrafia sporadycznie okazywac swoje niezadowolenie, ze jedzenie nie takie, ze pogoda zla, ze nikt nie mowi po Polsku... Wkoncu pomyslalam, ze moze lepiej jak nie beda w takie niedogodne warunki przyjezdzac, i tym oto sposobem nie byli u nas od kilku lat.

Masz racje Ewel , co by czlowiek nie zrobil to i tak beda gadac, mozna ludziom w d*** wejsc i i tak bedzie zle... Niestety rozni ludzie maja rozne zasady. Ja nigdy nie wyciagnelabym reki po zudze pieniadze, przyslugi, prezenty. Niestety znam osoby, ktore cale zycie maja postawe ogromnie roszczeniowa, robia z siebie ofiary losu i oczekuja pomocy i wspolczucia z kazdej strony. I co zrobic, kiedy taka osobe ma sie w rodzinie?


16 comments:

  1. Zgadzam się z tym wszystkim, tez mieszkam w UK (w Szkocji), zaglądam na twojego bloga od lat i zazwyczaj czuję sie jakbym sama to napisała :-) Pozdrawiam serdecznie! Eliza

    ReplyDelete
    Replies
    1. ciesze sie, ze zagladasz i masz podobne poglady :)

      Delete
  2. "Bo Was stać..." ( facepalm )
    No kuśwa, jak was ( czyli tych, co wam tak dupę trują tym tekstem ) nie stać, to niech 'wy' biorą się do roboty!
    Wam kasa sama nie z nieba nie spada.
    Najlepiej jednak narzekać i żądać cudów na kiju a samemu siedzieć na dupie z rąsiami założonymi.
    Żenujące to, ale polskie.
    Współczuję Wam takiego podejścia krewnych...:/

    ReplyDelete
    Replies
    1. no niestety zenujace... ale jak im to uswiadomic :/

      Delete
    2. Powiedzieć raz a dobitnie, że nie jesteście Rockefellerami i nie będziecie ciągle wszystkim wszystkiego sponsorować.
      Kto mądry- zrozumie, kto tępy- się obrazi i będzie się sadził, ale takim to kij w oko- nie warto się przejmować rodziną, która Was "kocha" i potrzebuje tylko dla kasy....

      Delete
  3. Tego po prostu chyba się nie zmieni, niestety. Taka jest prawda. Ludzi się nie zmieni, naprostować też nie naprostuje, a nawet jeśli by się chciało to się obrażą i zrobią koło dupy "bo jaka ta Polka w UK wredna jest". Grunt to chyba robić swoje i czasami pozostać egoistą.

    ReplyDelete
    Replies
    1. i to wlasnie moje postanowienie na rok 2015, nauczyc sie egoizmu ;)

      Delete
  4. mam dokladnie to samo z moimi tesciami.. zgrywaja sie na biedakow bo moga z nas zedrzec. maz boi sie im cos powiedziec a mi nie wypada i klops. ale poki nas stac na to i nie mamy dzieci to jakos to tolerujemy. pozdrawiam. Katka P.

    ReplyDelete
    Replies
    1. no wlasnie, ciezko tak komus prosto w oczy powiedziec co sie o nich mysli, a z drugiej strony oni maja odwage bez ogrodek domagac sie swojego... ech, rozni sa ludzie.

      Delete
  5. Ja tak nie mam, zwyczajnie to My narzekamy, że ciężko i problem z głowy:)) Gdybyśmy choć raz powiedzieli, że nam się powodzi byli byśmy w tej samej sytuacji:(

    ReplyDelete
    Replies
    1. i dobrze robicie, bo na dobre wam to wychodzi. Ja jakos nie mam w sobie nawyku narzekania i mam za swoje :/

      Delete
  6. Ja będę cały czas stać na stanowisku i do znudzenia powtarzać, że trzeba rodzinie i znajomym powiedzieć wprost, że nie stać mnie na fundowanie biletów, drogich prezentów itp. Zgodzę się z tym, że to nie będzie łatwe, ale tak trzeba zrobić. Trzeba sobie uświadomić, że o ile wy macie jakieś opory w kwestii odmowy, to tamci nie mają ich wcale, mało tego oczekują coraz więcej. Wyjścia są dwa albo fundujemy dożywotnio sobie horror a im darmowe wakacje i prezenty, albo załatwiamy takich ludzi odmownie :)
    Pozdrawiam, Kasia ze Śląska :)

    ReplyDelete
  7. Na szczescie my takich problemow nie mamy-tzn.nie nauczylismy ludzi ze im kupimy bilety i przywieziemy prezenty i z glowy.Sorry ale dlaczego my im mamy cos fundowac my tu tez ciezko pracujemy na to co mamy.Dlatego uwazam ze to jest tez w duzej mierze ludzi wina bo tak bliskich naucza a potem narzekaja,ale jak to sie mówi "madry Polak po szkodzie".My od poczatku jadac do Polski kupowalismy po drobiazdzku dla dzieci i to wszystko i nikt tez nie oczekuje od nas niczego wiecej.Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  8. Wlasnie najgorzej miec narzekaczy w rodzinie, ja niestety mam i robie oodobnie jak Ty stronie jak moge od rakiego towarzystwa, jest praca to zle, bo trzeba wstac i jeszcze cos w niej zrobic, nie ma to zle, bo nie chca zatrudnic, pogoda nie takam pueniedzy zawsze brak, wszystko zle, brzydko, kazdy jest zly, no w ogole to dramat....najgirsze, ze niekiedy musze sie z takimi ludzmi widziec, cierpie wtedy nieoojete katusze i czasami zdarzy mi sie powiedzievm co mysle... wtedy slyszem ze nie rozumiem, bomi jedt latwo w zyciu itp

    ReplyDelete
  9. Mi nigdy do głowy nie przyszło kupować jakichś wielkich prezentów, jeszcze dla jakiejś dalszej rodziny?? Wtf? Jak jadę do Polski to kupuję po pudełku czekoladek na rodzinę i włala! Na święta też jadę tylko jeśli uda mi się kupić taniej bilety. Jak są za drogie to mówię, że za drogo i nie przyjeżdżam. Wczoraj właśnie skajpowałam z rodzicami i się pytali czy na Wielkanoc przyjeżdżam. Ano nie mam tego w planach, gdyż nie uśmiecha mi się płacić kupę kasy po to, żeby przez kilka dni siedzieć w tym zimnie i żreć jajka w majonezie ;P Za to wybieram się 2 tyg wcześniej na narty ze znajomymi. No i nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia!
    A na znajomych z Polski którzy się przeterminowali jest solucja: znaleźć fajnych ludzi w UK :)
    pozdrawiam ;)

    ReplyDelete
  10. Katsumi powiedziałaś rodzicom przez skajpa, że wolisz wybrać się na narty ze znajomymi, niż spędzić wielkanoc w zimnie, żrąc jajko w majonezie? Czy zwyczajnie im powiedziałaś, że w tym roku wielkanoc spędzasz w domu?
    Pozdrawiam Kasia ze Śląska

    ReplyDelete