Postanowilam dopowiedziec na Wasze komentarze w osobnym poscie, poniewaz widze, ze Wasze opinie sa podobne wiec nie chce sie powtarzac pod kazdym komentarzem.
MrsDorota napisala, ze osoby, o ktorych pisze maja postawe roszczeniowa. I musze sie zgodzic , ze tak wlasnie jest w 100%.
Z wiekszoscia tego typu znajomych juz sie rozprawilam* (* czytaj: juz nie sa moimi znajomymi :/)
Gorzej jest z rodzina... Rodziny wybrac sobie nie moge. Na szczescie nie wszyscy w naszych rodzinach sa wlasnie tacy, to tylko jednostki, ale te jednostki sa w stanie mocno uprzykrzyc zycie zarowno kiedy mi jedziwmy do Pl jak o ini przyjezdzaja/cha przyjechac do Uk.
Widzicie ... sytuacja wyglada tak, ze te pewne osoby niestety maja do zycia typowe podejscie narzekaczy i wiecznie nad czyms sie uzalaja, a to choroby, a to bieda, a to drozyzna w sklepach, albo jak oni dadza rade dotrwac do wyplaty.... Mimo wszystko zawsze daja rade, ale u nich NIGDY nie jest dobrze. Zawsze jest masa powodow do narzekania, glownie powodow finansowych.
Tymczasem my nigdy nie narzekamy, bo musze przyznac , ze nie mamy na co. Odkad jestesmy w Anglii (10 lat), nigdzy nie mielismy zadnych problemow finansowych,
ALE wcale nie wynika to z faktu, ze "zbijamy tutaj kokosy", a raczej z tego, ze oboje jestesmy bardzo gospodarni i oszczedni. Jestesmy takimi nietypowymi przypadkami, co to obroca kazdy pieniadz w lapkach kilka razy zanim zdecyduja sie go wydac. Zawsze analizuje czy aby na pewno dana rzecz jest mi potrzebna, czy aby na pewno nie mamy juz w domu czegos podobnego itp.
Triple Mint i Kasia ze Slaska pisza, ze Polacy sami prowokuja takie zachowania rodziny czy znajomych zachowaniami typu
zastaw się a postaw się"
Niestety masa Polakow z UK tak wlasnie prezentuje sie w Polsce, co jest mega zenujace, bo tutaj klepia przyslowiowa biede, splacaja kredyty za swoje stare auta i telewizory na cala sciane, ale jadac do Polski obkupuja sie w markowe ubrania, dresy z Adidasa, skorzane kurtki, do tego solarium, perfumy, dojezdzaja swoimi przestarzalymi kilkunastoletnimi BMW, szastaja pieniedzmi, wszystkim stawiaja kolejki w barach, wszystkich obkupuja w drogie prezenty...
Zenada.
Az mnie krew zalewa kiedy widze takie wystrojone lalki Barbie i Kenow na lotniskach, kupujacych na strefie bezclowej najdrozsze butelki whisky i perfum dla kuzynow, dla brata szwagra, dla siostry tesciowej... A ja sobie mysle: WTF?
Otoz my nigdy nie mielismy takiego podejscia, wszyscy w rodzinie wiedza , ze zyjemy skromnie, ze mlodszy syn "zdziera" ubrania po starszym, ze nie mamy samochodu, ze czwarty rok nosze ta sama kurtke zimowa, ze nie wyrzucamy jedzenia, ze oszczedzamy na dom.....
Mimo wszystko osoby te w dalszym ciagu po przedstawieniu swoich placzliwych historii o ciezkich sytuacjach finansowych licza na wspolczucie i ...prezenty i "sponsorke" :/
Ale dlaczego mialoby mnie ruszac to, ze ktos rozpacza, ze w Polsce jest droga benzyna i nie moze zatankowac poki nie dostanie wyplaty?
Dlaczego mnie ma to ruszac skoro ja nawet nie mam samochodu bo uwazam go za zbyt duzy wydatek, kiedy oszczedzamy na dom mimo, iz kazdego dnia musze marznac na przystanku wyczekujac autobusu do pracy?
Musze z zalem przyznac, ze w "fundowanie biletow" do nas
wkopalismy sie sami.
Na poczatku naszego pobytu tutaj nikt nas nie odwiedzal, bo twierdzili, ze ich nie stac. Wiec desperacko zaczelismy im sami kupowac bilety... raz, drugi, trzeci....
Ceny biletow zaczely rosnac, nam doszlo wiecej wydatkow (dzieci), ale mimo to nikt nie poczul sie do tego by zaczac sobie kupowac te bilety za wlasne pieniadze.
No i teraz juz nie wiem, jak z tego wybrnac. Po prostu zapraszamy te osoby duzo zadziej, mimo to nawet to nie daje im do myslenia.
A mi jest przykro, bo mam wrazenie, ze gdyby nie to, ze my kupujemy im przejazdy i sponsorujemy pobyt u nas, to zadna z tych osob z wlasnej woli by nas nie odziedzila... :/
Prezenty: Tak jak pisalam, ja nigdy nie bylam zwolenniczka kupowania drogich prezentow, ale z pustymi rekami, wiadomo, czowiek nie pojedzie. Dlatego zdazylo mi sie kupic jakis alkohol, kosmetyk, slodycze.... No ale kiedy ktos nahalnie sugeruje, ze podoba mu sie dana rzecz , ktora w Anglii jest tansza niz w Polsce to jest to dla mnie oczywiste, ze oczekuje , ze to dostanie... tym bardziej , ze bylo to tuz przed swietami. No dobra... pomyslalam, i kupilismy perfumy. Nie wiem czy czuje sie z tym lepiej czy gorzej. Jesli bylo to jednorazowe zyczenie to ok, bo jednak mimo wszystko jest to osoba, ktorej duzo zawdzieczamy. Ale tak jak pisze "
Ina-czej", najgorzej ludziom pokazac, raz, drugi... boje sie, ze gdybysmy za kazdym wyjazdem do Pl mieli tego typu "zachcianki" to mocno by mnie to wkurzylo.
"Oto Ja" pisze o swietach.... oj ja tez to przerabialam. tez oczekiwano od nas, by wpakowac do samolotu cztery osoby za cene kolo tysiaca funtow by spedziec w Pl 3 dni swiat. Na szczescie teraz mam genialna wymowke: ja w swieta pracuje ;) Ale uwierz, "Oto Ja", ze mam to samo, tez oczekuje sie od nas, ze to my powinnismy przyjechac, bo nas stac, bo mamy takie wspaniale zycie, a oni tam biedni w tej Polsce.... ale nikt nie bierze pod uwage tego, ze jestesmy tu sami, bez rodziny, bez przyjaciol, bez pomocy, bez wsparcia. I nie zawsze jest tak kolorowo jak sie wszystkim wydaje.
Osoby mieszkajace w Anglii doskonale wiedza , ze przeloty do Polski sa coraz drozsze. Od kilku lat jezdzimy do Pl tylko z bagazem podrecznym, bo gdybym miala dodatkowo zaplacic kilkadziesiat funtow za "przyjemnosc" przewiezienia 20-kilogramowej walizki swoich rzeczy to... ja dziekuje. Mimo wszystko wyjazd czteroosobowej rodziny to nadal spore koszty. Zwlaszcza latem i w swieta. Jest to cena nie tylko przelotu ale i transferu do lotniska i z lotniska, prezenty dla kazdego, nawet jesli to drobne prezenty to jednak zawsze sa dodatkowym wydatkiem, no i trzeba sie tez jakos ubrac, tzn dziecko nie pojedzie w kurtce, z rekawem podartym w szkole, i w obdartych butach, ktore na podworko byly ok, ale przy wscibskich ciotkach juz nie bardzo sie sprawdza ("to oni w Anglii mieszkaja a dziecko w obdartych butach chodzi?).
W Polsce nigdy nie zyjemy na koszt rodziny, sami robimy zakupy sporzywcze, przynajmniej ~80% zakupow.
Tymczasem pewne osoby przyjezdzaja do nas bez grosza. I tak jak pisze Kasia z Polski, mimo, iz maja wszystko czego moga chciec, wciaz potrafia sporadycznie okazywac swoje niezadowolenie, ze jedzenie nie takie, ze pogoda zla, ze nikt nie mowi po Polsku... Wkoncu pomyslalam, ze moze lepiej jak nie beda w takie niedogodne warunki przyjezdzac, i tym oto sposobem nie byli u nas od kilku lat.
Masz racje
Ewel , co by czlowiek nie zrobil to i tak beda gadac, mozna ludziom w d*** wejsc i i tak bedzie zle... Niestety rozni ludzie maja rozne zasady. Ja nigdy nie wyciagnelabym reki po zudze pieniadze, przyslugi, prezenty. Niestety znam osoby, ktore cale zycie maja postawe ogromnie roszczeniowa, robia z siebie ofiary losu i oczekuja pomocy i wspolczucia z kazdej strony. I co zrobic, kiedy taka osobe ma sie w rodzinie?