Tuesday, 30 December 2014

Przedsylwestrowo... alkoholowo?


Tym razem chcialabym napisac o ... moich relacjach z alkoholem.
Lubie alkohol, a jakze. Nie bede owijac, ze nie, skoro tak.
Lubie wznosic toasty, lubie wypic piwko w gorace popoludnie, lubie winko do obiadu, lubie napic sie drinka w wieczor wolny od pracy.
Alkohol po prostu mi smakuje i smakowal od zawsze*. (* czytaj: od 16-tego roku zycia).
Pewnie nie z przypadku wyladowalam w pracy na barze gdzie spedzilam beztroskie 2-3 lata swego zycia.
To byl czas, kiedy poznalam rozmaite drinki, koktajle, wszelkie odmiany whisky, likiery, rozne gatunki win. Nauczylam sie wtedy, jak dobrac gatunek wina do potrawy. Potrafie w ciagu kilku minut otworzyc 20 butelek sampana i nie uronic ani kropli, wiem jak nalac perfekcyjny kufel piwa z pianka.


Gin & Tonic  w wielkim stylu

Nie ma chyba gatunku alkoholu, ktory by mi nie smakowal. 
Mimo to nigdy nie uwazalam, zebym przesadzala z piciem. Nie upijam sie i nie potrzebuje alkoholu by sie dobrze bawic. Ba, nawet za nastolatki ekscesy z "przedawkowaniem" alkoholu byly u mnie niezwykla rzadkoscia. 
Owszem, lubie napic sie 2-3 razy w tygodniu. Pijam wino, piwo, cidery, alkohole wysopkoprocentowe, drinki, koktajle... ale zawsze z umiarem. Wystarczy mi lapmka wina, jedno piwo, piecdziesiatka zobrowki z sokiem.

Mimo moich pozytywnych relacji z alkoholem, szalenie, S.Z.A.L.E.N.I.E razi mnie pijanstwo i wszelkie formy naduzywania tego trunku.
Mam w dalszej rodzinie czlowieka, ktory zniszczyl zycie nie tylko sobie, ale przede wszystkim swojej rodzinie: dzieciom, zonie. Bardzo rzadko go widuje, nigdy trzezwego. 
Z wyboru wole go nie widywac. Zal mi tylko jego rodziny, ktora wyboru nie ma.


MImo takich ciezkich przypadkow, uwazam, ze alkohol jest dla ludzi, ale rozsadek i umiar to postawa. Tak jak ze wszystkim innym zreszta... z jedzeniem, paleniem, z zakupami...

Tak wiec nasz Sylwester, znowu spedzony w domu, uczcimy jakims smacznym drinkiem, niczym stare malzenstwo, ktorym po tylu latach chyba juz jestesmy. 

Ciekawa jestem jaki jest Wasz stosunek do alkoholu. Czy pijecie? Jak czesto pijecie, co pijecie, ile pijecie?
I co wypijecie z okazji Sylwestra? 





Zycze Wam samych radosci w Nowym Roku, spelnienia noworocznych postanowien
 oraz wiary, ze najlepsze dopiero przed nami



Sunday, 28 December 2014

I po co to wszystko?

Tyle gotowania, szykowania, kupowania, sprzatania, przygotowywan, i cooo? I po swietach... :/
Nosz kurrr....i po co bylo tyle zachodu???
I mimo narzekania sie, ze tym razem sie nie przejem, i tak sie przejadlam.
I mimo postanowien, ze tym razem kapusta z grzybami bedzie tylko i wylacznie na wigilie, jedlismy ja jak swykle 4 dni (no coz, znowu wyszlo za duuuzo)
Mimo planow, ze nie bede kupowac slodyczy, bo przeciez beda ciastka domowej roboty i sernik, obietnice zlamalam, a jakze.
I tym oto sposobem w nowy rok  jak zwykle wkrocze conajmniej o 2 kilo ciezsza.


Tymczasem po swietach... spadl snieg, drogi i chodniki oblodzone. Wszyscy sie ciesza.
A ja NIE. No bo niby z czego?
Szpital mamy przepelniony. Masa, maaaasa pacjentow ze zlamaniami, infekcjami pluc, wyziebionych... Ledwie wydalam w pracy. Niech ta "nibyzima" juz sie skonczy. Nie dla mnie takie uroki. 





Sunday, 21 December 2014

A gdyby tak cofnac czas o 10 lat... ? + DOPISEK

Jak wyobrazalyscie sobie Wasze  obecne zycie 10 lat temu???
Ja dokladnie 10 lat temu jeszcze nawet nie wiedzialam, ze w ciagu zaledwie kilku miesiecy zostane mezatka.
Slub byl dosc spontaniczna ale bardzo dobra decyzja ;)
Zawsze wyobrazalam sobie, ze bedziemy mieszkac w Polsce, ja mialam pracowac w zawodzie wyuczonym na studiach, tj w biurze podrozy, maz (wowczas jeszcze nie byl mezem;)) mial pracowac w duzej firmie transportowej.
Zarowno "moje" biuro podrozy jak i firma transportowa, w ktorej mial praacowac maz upadly kilka lat temu, wiec dobrze by nam tam nie bylo... :/
Jakims zrzadzeniem losu trafilismy do Anglii. To nie byl do konca przypadek, bylismy tu juz wczesniej w okresie wakacyjnym, zadzwonil po nas z najomy i zaproponowal prace.
Bez chwili wahania przyjelismy propozycje.
To bylo niemal 10 lat temu.

Zawsze sobie wyobrazalam, ze bede miala troje dzieci: chlopca i dwie dziewczynki blizniaczki.
W zadnych z moich wyobrazen nie bylo mowy o chorym dziecku. Nasze dzieci mialy byc idealne, piekne i zdrowe, idealnie zaplanowane co do terminu, miesiaca (zaplanowany znak zodiaku).
Plany troche minely sie z rzeczywistoscia... :(

Czy 10 lat temu pomyslalabym, ze jeszcze kiedykolwiek wroce na studia??? Ooo nie... Mniej wiecej 10 lat temu zarzekalam  sie, ze wiecej uczyc sie nie bede i kropka.
Mylilam sie.
Przyszlo mi studiowac kolejne  lata, w dodatku w Anglii. Co wiecej: Tym razem nie bede sie juz zarzekac, ze do edukacji nie wroce, bo wiem, ze wroce. Chce wrocic. Chce zrobic jeszcze jedna specjalizacje i z dnia na dzien jestem na to coraz bardziej gotowa.

Podsumowujac, 10 lat temu nie wyobrazalam sobie swojego zycia poza granicami Polski.
A teraz? nie wyobrazam sobie zycia w Polsce...
Wszystkie niespodziewane zmiany i wydarzenia w gruncie zeczy wyszly mi na dobre. Wszystko ma sens i zmierza do mniejszych i wiekszych celow.
Nawet nie moge sobie wyobrazic co wydarzy sie za kolejnych 10 lat. Zapewne cos czego zupelnie sie nie spodziewam... Snuje sobie wciaz jakies plany, daze do ich spelnienia, ale zycie tak pelne jest niespodzianek, ze zapewne wielokrotnie mnie zaskoczy.

Jak Wy wyobrazalyscie sobie swoje obecne zycie 10 lat temu???
Zaloze sie, ze zupelnie inaczej niz wyglada ono w rzeczywistosci ;)
A czego spodziewacie sie za 10 lat?


* * *                                DOPISEK                     * * *


Jako, ze juz swieta... Wspominam sobie, czego wszyscy zyczyli mi rok temu w wigilie: ukonczenia studiow i znalezienia pracy.
Tego samego zyczylam sobie i ja.
Studia ukonczylam i prace znalazlam :)
Czego chcialabym sobie zyczyc w tym roku? oooch, zyczen mam cala mase, ale zycze sobie...zdrowia. Sobie i calej swojej rodzinie. Bo zdrowie jest najwazniejsze i bez zdrowia wszystko traci sens.

Zatem zdrowia zycze i Wam. Kiedy bedzie zdrowie, bedziecie mogly gory zdobywac.
I wtedy nikt nie bedzie Wam musial juz nic zyczyc, bo wszystko osiagniecie swoimi wlasnymi silami.

ZATEM ZDROWYCH I RADOSNYCH!!!!! 
XXX






Sunday, 14 December 2014

Przedswiatecznie...

Zaledwie polowa grudnia, a u nas jak nigdy choinka ubrana (z pomoca chlopakow oczywiscie), stroiki gotowe, kartki wyslane, prezenty kupione, czesciowo nawet zapakowane. Ciasto na pierniki gotowe, dekoracje do ciasteczek kupione, lista swiatecznych dan sporzadzona.
Jeszcze tylko gotowanie, pieczenie, ostatnie porzadki i...

Pozostaje tylko czekac spokojnie na swieta.



A jak u Was mijaja przygotowania do swiat?


Tuesday, 9 December 2014

Nie dajmy sie zwariowac na swieta... czyli jak przetrwac swieta i nie zbankrutowac?

Widzac, jaka popularnoscia cieszy sie moj post o oszczedzaniu, ktory mozecie przeczytac TUTAJ ,
postanowilam stworzyc kolejny post o podobnej tematyce, tym razem pod katem zblizajacych sie swiat.
Jako, ze jestem osoba ogromnie praktyczna* (*- czytaj: nudna), swiateczna goraczka zakupow splywa po mnie totalnie.
Nie dzialaja na mnie te mega promocje i wyprzedaze, swiateczne bibeloty, tandetne prezenty typu kosmetyki w zestawach swiatecznych i caly ten szał.
W tym roku w UK ogromna popularnoscia cieszyl sie tzw Black Friday, kiedy mozna bylo kupic "pelnowartosciowe" produkty po sporych obiznach cen. Ludzie stali godzinami pod sklepami, by pozniej niczym bydlo wgalopowac do sklepu, szarpiac sie nawzajem, rzucac obelgami i rozdrapywac ten "dobrej jakosci" towar. Pytani przy wejsciu co maja zamiar kupic , odpowiadali , ze jeszcze nie wiedza, przyszli polowac na promocje, niewazne co, niewazne za ile, wazne ze z promocji, wiec cokolwiek wpadnie im w rece, sprawi im radosc. Tak to wlasnie wygladalo:


Masakra, ze ludzie sa w stanie znizyc sie do takiego poziomu, spasc na dno w celu zdobycia jakiegos grata z wyprzedazy. Czy oni naprawde wierza, ze mozna dostac cos dobrej jakosci za marne pieniadze? 

Wygorowane ceny zwyklych produktow. Nie dzialaja na mnie produkty, ktore z uwagi na to, ze maja na opakowaniu napis MERRY CHRISTMAS / WESOLYCH SWIAT , kosztuja znacznie wiecej. Podobnie jak slodycze, czekoladki, ciastka - czy dlatego, ze sa w ksztalcie renifera czy mikolaja , musimy placic za nie 3 razy wiecej?

Jak juz wyzej wspomnialam, jestem strasznie nudna. I dlatego nie robia na mnie wrazenia te wszystkie swetry w choinki, renifery, mikolaje i balwanki, nie wzruszam sie tez skarpetkami z nadrukami swiatecznymi, ani kolczykami w ksztalcie bombek, ani opaskami z rogami, ani strojami Elfow, ani strojem Seksownej Pani Mikolajowej... Nic z tego mnie nie bierze , nic a nic. Glownie dlatego, ze jestem zbyt praktyczna by kupic cos co wloze na siebie raptem kilka razy w roku by pozniej rzucic w kat i po roku stwierdzic , ze mi sie to juz nie podoba.

  

Swiateczne dekoracje. Czyli komercyjny kicz i przesyt. Nie lubie przesadnych okiennych przystrojow swiatecznych, swiecznikow w oknie, migajacych gwiazd i mokilaji w kazdej szybie, naklejek z mikolajami na szybach, wiencow na drzwiach, migajacych swiatelek wokol okna, wokol drzwi, wokol plotu, bramy, na kazdej choince w podworku:


By czy TO tak naprawde jest dla nas? czy dla innych ludzi?
Nie lubie swiat na pokaz, dlatego zaden swiateczny element nie wychodzi poza 4 sciany naszego domu. Dla mnie osobiscie swiateczne dekoracje ograniczaja sie do choinki w domu, stroika ze swierkowych galazek na stole, swiatecznej swiecy i swiatecznego obrusu. W swieta dochodza jeszcze dekorowane z dziecmi pierniczki i ciasteczka, swiateczne rysunki i inne prace wykonane przez dzieci i wystawka kartek swiatecznych.
Sklepy kusza nas na wszelkie sposoby. A my ulegamy, wyciagamy kolejne pieniadze na rzeczy, ktore wwielokrotnie sa nam zupelnie zbedne. 

Przebieranki/ dressing up parties. Moja niechec do kostiumow niestety nie wspolgra z angielska miloscia do przebierania sie i wie to pewnie kazdy rodzic, ktory ma dziecko w angielskiej szkole. Szkoly maja dzien , w ktorym dzieci musza sie przebrac za bohatera ksiazkowego, za postac, ktora kojarzy nam sie ze swiateami oraz w swiateczny sweterek...  :/ Tutaj trzeba sie dostosowac ;)

Szał gotowania. Czy swieta naprawde musza sie kojarzyc z przejedzeniem? Mi kojarza sie z pelnym brzuchem, ale stopniowo kazdego roku staram sie coraz bardziej racjonalnie zarzadzac kupowaniem i gotowaniem , zeby na stole i w lodowce bylo tak w sam raz. I zeby swiateczne obzarstwo zamienic na czas spedzony aktywnie i rodzinnie, w miare mozliwosci: poza domem. Choc niewatpliwie wizja tak zastawionego stolu kusi :P

 

Choinka. Zadna choinka nie ma w sobie tyle uroku , ile zywe drzewko. Niestety trwalosc zywego drzewka to tylko jeden krotki sezon. Ze wzgledow praktycznych mamy choinke sztuczna, ktora mimo swej stucznosci jest calkiem nienajgorsza. Sluzy nam juz kilka dobrych lat. Kazdego roku dokupuje kolejne ozdoby i zawsze wydaje mi sie , ze wciaz jest ich za malo. Od lat upodobalam sobie kolor ozdob: czerwien ze zlotem i wciaz taka kombinacja najbardziej mi sie podoba. 

Pakowanie prezentow. Mam takie dziwne zboczenie, ze kazde opakowanie po zakupionych produktach analizuje, czy tez nie moznaby go wykorzystac ponownie. Tym oto sposobem zgromadzilam kilka ladnych pudelek, wstazek, papierow do pakowania. Opakowania po perfumach, czekoladkach, ciastkach moga przezyc zycie jeszcze raz. Osoby, ktore maja dzieci zapewne maja tez mase kolorowych papierow i innych drobiazgow artystycznych, ktore mozna wykorzystac.  "Pipe cleaners", zeszloroczne kartki swiateczne, kolorowa wloczka, wstazki, bibula.... wszystko w rekach naszej wyobrazni. 

 


To mnie zainspirowalo ogrrromnie:  =) 


I cos dla dzieci na dluuugie zimowe wieczory:
   

Prezenty. Nigdy nie kupuje prezentow glupich, bezuzytecznych czy takich , ktore w ciagu kilku godzin pojda w kąt. Kupuje to, czego naprawde nam potrzeba. W tym roku chlopaki dostana nowe hulajnogi , bo ze starych juz wyrosli. Dostana tez bluzy z nadrukiem ludzikow Lego, ktore wiem, ze sprawia im ogromna radosc. Mezus tez dostanie to, co jest mu naprawde potrzebne, zadnych zbednych bibelotow swiatecznych czy bezurzytecznych glupot. 

Zaplanuj. Lista zakupow to podstawa. Zwlaszcza w okresie przedswiatecznym kiedy kusza nas wszelkie promocje, z glosnikow leje sie slodka swiateczna muzyka i kiedy widzimy jak inni szastaja pieniedzmi. Nasze listy zakupow "produkowane" sa na raty, tzn kiedy tylko przypomni nas sie czego jeszcze potrzeba, dopisujemy produkt do jednej z kilku list przyklejonych na lodowce. Mamy liste zakupow do polskiego sklepu, liste zakupow online, liste do spozywczaka, liste potrzebnych ubran. Lista zakupow to doskonale narzedzie organizacji i kontrolowania naszych wydatkow. A przeciez nie ma to jak porzadek i samokontrola. 

Swieta same w sobie sa piekne bez tego calego kiczu, bez szalenstwa zakupowego i nieprzemyslanych podarunkow. Nie wszystkie pokusy da sie odeprzec, ale zeby wszystkim ulegac? Okres przedswiateczny doskonale cwiczy sile naszej woli. Ja najczesiej wygrywam, a WY?




Sunday, 30 November 2014

Pytacie co robie? O mojej pracy

Ten wpis przygotowalam juz jakis czas temu, ale jakos nie mialam okazji o opublikowac. 




Wielokrotnie pytalyscie mnie co robie. Otoz zajmuje sie radiografia.


To do mnie moglybyscie przyjsc z infekcja pluc, ze zlamana/ skrecona kostka, czy z masa innych wypadkow czy chorob kosci. I nie tylko. 
Kosci to moja specjalnosc. Kosci mlode, kosci stare, zdrowe, chore, nowotwory kosci ale i infekcje, uszkodzenia tkanki miekkiej, ktore wielokrotnie diagnozowane sa za pomoca rentgena.

Radiografia to nie tylko Rentgen, ale i komputerowa tomografia, rezonans magnetyczny, asystowanie przy operacjach wszelkiego rodzaju, jak i zabiegi przy odblokowywaniu/udraznianiu zyl , tetnic, zarowno serca (kardiologia), mozgu, jak i kazdej innej czesci ciala.

Praca na "Accident and Emergency": Jest dosc hardcorowa, wielokrotnie wiaze sie ze lzami, bolem i smiercia. Ale musze przyznac ze lubie te extra dawke adrenaliny i fakt, ze kazdy dzien jest zupelnie inny. Oprocz zwyklych infekcji pluc, bolacych brzuchow, zlamanych kostek i nadgarstkow mamy tez powazniejsze przypadki. Mamy ofiary wypadkow samochodowych z odleglych okolic, ktore wielokrotnie przylatuja do nas helikopterem, mamy ofiary postrzalu, pobicia, wiezniow z obstawa policji, pobite dzieci, pobite zony, starsze babcie mocno polamane po upadku. Mamy standardowych pojaczkow i mase osob, ktore mysla, ze cos im jest, a naprawde wszystko jest w porzadku.
Ktos kiedys zapytal mnie, czy ci pacjenci powypadkowi przyjezdzaja do mnie w strumieniach krwi i wyjacy z bolu... Nie. Najpierw trafiaja na tzw. Resus (nie wiem jak to sie w Polsce nazywa), jest to miejsce gdzie dostaja znieczulenie (np morfine, czy zewnatrzoponowe), najpowazniejsze rany sa opatrzone, krwotoki w miare mozliwosci zatrzymane, dopiero pozniej sa kierowani do xRay department.


Operacje:
Praca przy operacjach, kiedy to dokonuje sie na przyklad tego typu cudow:

   

  


Jeden z ciekawszych typow operacji przy ktorych pracuje to korekcja skoliozy (boczne skrzywienie kregoslupa):   Przed i po:

   

Wszystkie te operacje wiaza sie z widokiem kosci, krwi, wierceniem, pilowaniem, wbijaniem srub i innych metalowych elementow. Nie kazdy student przeszedl pomyslnie ten etap, niektorzy na widok kwi wymiekli i zresygnowali z tej pracy. Ja mocno sie trzymalam, ba, bardzo lubie to co robie :)

Oddzial noworodkow (neonatal unit): 
Ten oddzial jest najtrudniejszy dla mojej psychiki. Wiekszosc dzieci na oddziale to wczesniaki urodzone w 26-28 tygodniu. Nie kazdy przezywa. Bywaja tez male dzieci po przeszczepach. Zdarza sie, ze jestem pierwsza osoba, ktora dowiaduje sie , ze przeszczep sie nie przyjal i wtedy najtrudniej powstrzymac lzy... :(

Kardiologia / Angio: Gdzie na przyklad wszczepiane sa rozruszniki serca, usuwane odlogi krwi , ktore powoduja u pacjentow udar mozgu (stroke), bardzo spokojny wydzial. A jednoczesnie mega efektywny.

Pracuje jeszcze na kilku innych wydzialach, ale gdybym miala wszystkie opisac, to notka musialaby byc ze 3 razy dluzsza, a nie chce Wam przynudzac, a raczej dac ogolny obraz tego co robie.

Powiem Wam, ze zanim jeszcze zainteresowalam sie radiografia, wydalwalo mi sie , ze ta praca nie obejmuje nic ponad przyjmowanie ludzi w gabinecie, gdzie robi sie rentgena klatki piersiowej, palca, stopy. Gdzie odpowiedzialnosc pracownika nie wykracza ponad przycisniecie przycisku i odeslanie go spowrotem do lekarza.
Mylilam sie.
Jak juz wyzej napisalam, ta praca to znacznie wiecej. Kazdy zrobiony przez nas rentgen musi byc uzasadniony, oceniony, odpoweidznio zklasyfikowany, w razie koniecznosci robimy dodatkowe zdjecia, konsultujemy sie z lekarzem badz wysylamy pacjenta po natychmiastowa pomoc do odpowiedznich sluzb medycznych. Czasem zyczenia lekarza sa tak absurdalne, ze musimy odeslac pacjenta spowrotem badz skontaktowac sie z lekarzem by zweryfikowac te absurdy. Ale to juz inna historia.


Wybaczcie mi wodolejstwo, dopiero teraz kiedy musze napisac po polsku o tym co robie po angielsku, uswiadamiam sobie, ze wykonywanie tej pracy po polsku sprawiloby mi pewne trudnosci ze wzgledu na jezyk.

Aha, dodam Wam jeszcze , ze czasy zdjecia rentgenowskiego na filmie odeszly w niepamiec przynajmniej tu w moim szpitalu. Tutaj wszystko jest cyfrowe, podklada sie pod pacjenta detektor i zdjecie wyskakuje od razu na ekranie komputera.

Tak bylo kiedys:                                                                  

   

a tak jest teraz:

 



Friday, 28 November 2014

Bez komentarza...

Kto widzial , ten wie. 
Kto nie widzial, ten musi zobaczyc ;)




I co WY na to?

Monday, 24 November 2014

Autyzm nie spi...

I my tez nie! :/

Ile cierpliwosci trzeba miec wie tylko ten, kto ma w domu malego autystyka.
Moja cierpliwosc zawsze jest na skraju, na samej granicy wyczerpania. I tylko nadzieja jakos mnie trzyma w kupie, nadzieja, ze kiedys to sie zmieni, ze bedzie lepiej.
Bo gdyby nie nadzieja , to juz dawno posypalabym sie na kawalki, niczym kruche szklo.

Ten dzieciak jest niezniszczalny, jego energia nigdy sie nie wyczerpuje.
On jest na pelnych obrotach od godziny siodmej rano do godzny jedenastej w nocy. Bez przerwy.
I nie ma znaczenia czy caly dzien wypelniony jest ekscytujacymi zajeciami poza domem, czy tez jest w szkole, czy w domu, to wszystko bez znaczenia.
Nic nie zmieniaja prosby, grozby, krzyki, kary, tlumaczenie... on i tak zrobi tak jak chce.
Pojdzie w koncu spac z wlasnej woli, owszem, pojdzie do swojego lozka, sam wkoncu zgasi swiatlo.
Ale nie o 7, nie o 8 tak jak jego mlodszy brat, nie o 9, nie o 10, on zrobi to o 10:30 , czy 11.00.



...Pojdzie spac o 11, by kolenjego dnia o 6.40 obudziac nas radosnie jak skowronek. Taaak, jest pierwszy na nogach, w dodatku pelen energii do zabawy i gotowy by zmierzyc sie z kolejnym dniem.

On nie jest glupi. Ba, jest szalenie inteligentny. Gasi swiatlo i przykrywa sie koldra kiedy slyszy, ze idziemy na gore by go wgonic do lozka. Ale po chwili, kiedy teren jest "czysty", zapala swiatlo i zaczyna radosna zabawe. Pozniej na paluszkach schodzi na dol, wyglada przez szpare miedzy drzwiami co tez tam na dole ciekawego porabiamy. Czy tez czasem nie jemy czekolady, czy innych smakolykow? Wczoraj jadlam winogrona, podejrzal przez szparke, wyskoczyl gdy poszlam do kuchni umyc kubek, zabral sobie na gore dorodna kisc, myslal , ze nie widze. Ale ja wszystko widze i slysze, jak kazda matka ;)
Znowu zaczal spiewac, jak kazdej nocy, i tanczyc. Ide zatem na gore. Drzwi dzieciecego pokoju zamkniete, podparte, pudlem z klockami, zeby mama z tata "nie przeszkadzali", a jakze.
Pomysly ma niewyczerpane. Ku naszej watpliwej radosci niestety. I jak tu wypoczac? Pozostaje nadzieja, ze kiedys bedzie lepiej, Ta glupia nadzieja, ktora zawsze umiera ostatnia.



Zasnal, wreszcie zasnaaaal :)))) Odlozyl zabawki do pudelka, posprzatal ksiazki z podlogi, zgasil swiatlo i polozyl sie do lozka.  Hurrraaaa :)))
Jeszcze tylko piosenka na poprawienie nastroju i tez ide spac






Wednesday, 19 November 2014

Czy to wina listopada??? O dochodzacych Aniolach

Nie lubie listopada, zawsze wpycha mnie w ramiona depresji... bo zimno, bo ciemno, bo mokro...
Mialam juz nie narzekac, ale znow nie moge sie powstrzymac.

Dwa dni temu zmarla jedna z najblizszych mi osob tutaj w UK. Miala stroke (udar mozgu), zaledwie 58 lat, dobra prace, plany na przyszlosc, optymizm i niesamowity dar pocieszania i podbudowywania ludzi takich jak ja.


Byla dla mnie jak Aniol, ktory mnie wspieral kiedy upadalam, ot tak bezinteresownie potrafila chwalic, motywowac, cieszyc sie z moich sukcesow, dawac kopniaki w tylek, w zaleznosci od zapotrzebowania.

I juz jej nie ma.

Czuje sie jakby ktos wyrwal mi kawalek serca, pozostala jakas dziwna proznia po tym wyrwanym kawalku.
To juz drugi moj Aniol , ktory odszedl. Pierwszym byla moja babcia, najkochansza babcia na swiecie, taka typowa ksiazkowa babcia, ktora piecze paczki dla wnukow, sadza wnuki na kolana i opowiada bajki.
Teraz Susan, wsparcie i motywacja, niczym moja druga Mama. Zwykla nazywac mnie swoja corka, ktora zawsze chciala miec (miala dwoch synow), ja mowilam do niej Mama, niby na zarty, ale jednak bylo w tym ziarnko prawdy, wkoncu zapelniala mi brak tej bliskiej osoby tutaj na obczyznie..

Mam jeszcze dwoje takich Aniolow, zostali na drugim koncu Anglii. Musialam dzis do nich zadzwonic, porozmawiac. Powiedziec jak bardo sa mi bliscy. Porozmawiac, poki jeszcze jest na to czas. Nim bedzie za pozno. Bo nigdy nie wiadomo. Zycie jest takie kruche.

Mam jeszcze Rodzicow, mam meza i dzieci. To moje najblizsze osoby na swiecie.
Chce poswiecic im wiecej czasu. Ile tylko jestem w stanie.
Za tydzien jedziemy do Polski, dobrze sie sklada. Tego chyba najbardziej mi teraz trzeba. Zwlaszcza mojej duszy.

Kochajcie tych, ktorzy sa dla Was wazni, kazdego dnia. Kochajcie, poki mozecie...





Friday, 14 November 2014

Zycie pelne zmian

To juz ponad 3 miesiace odkad mieszkamy w zupelnie  nowym miejscu i odkad mam nowa prace.
Powoli przyzwyczajmy sie do ogromu zmian, poznajemy okolice, poznajemy nowe miejsca, parki, sklepy... Wiemy juz, gdzie mozna spedzic fajny dzien, wiemy gdzie zjesc dobrego takewaya, wiemy gdzie jest lekarz, gdzie biblioteka, gdzie bank... Wszystko zaczyna tworzyc jedna sensowna calosc.
Ale... mimo wszystko wciaz czuje sie jakas... zagubiona, przytloczona... to dziwne uczucie, ktorego nawet nie potrafie zdefiniowac.
Wciaz brakuje mi czegos, kogos? sama nie wiem...
Odwiedzili nas nawet znajomi z naszego poprzedniego miejsca zamieszkania, to bardzo pomaga, owszem, Ale wciaz czegos mi brak i nie potrafie nawet tego okreslic.

Moja praca?
Z nowej pracy jestem bardzo zadowolona. Kazdy dzien to nowe wyzwania, nowi pacjenci  z zyciowymi dramatami, przejsciami. Uwielbiam te roznorodnosc, te dawke adrenaliny kazdego dnia. Uwielbiam wracac do swojej rodziny kazdego dnia i dziekowac za to co mam...
Jest za co dziekowac, oooo tak!

Oto moja codziennosc:

...Gdyby nie to dziwne uczucie zagubienia, byloby super.
Jednego jestem pewna: Mam juz dosc przeprowadzek, zmian, zaczynania od nowa, pozostawiania znajomych, ulubionych miejsc... i szukania wszystkiego od poczatku.
Ale najgorsze jest to, ze ja wciaz nie wiem, czy tutaj jest moje/nasze miejsce.
Jak to jest, ze inni ludzie potrafia w jednym miejscu mieszkac cale zycie a my wciaz szukamy?

 Tak czy inaczej, przede mna wolny weekend, zatem druga szklanka wina mi nie zaszkodzi, wiec na zdrowie! :)))


Zlota mysl na reszte tygodnia, z moich ulubionych:



Friday, 7 November 2014

Nawet nie wiesz jak piekna jestes.... :)

Obejrzyjcie to, zapewniam , ze Wam sie spodoba:


Ten filmik naprawde mnie poruszyl. 
Jest szalenie prawdziwy.
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego jak odbieraja nas inni. Za co nas cenia.
Okazuje sie , ze wyglad nie jest najwazniejszy. Ani w milosci, ani w przyjazni, ani w karierze.
Owszem, atrakcyjny wyglad pomaga, ale to nie wszystko.
Nie wazne czy jestezs za gruba, cz za chuda, czy masz duzy nos, czy wysokie czolo, czy masz krzywe nogi, czy za duzy tylek. Wazne co masz w srodku :*
Bo najwazniejsze rzeczy sa niewidoczne dla oczu , a mimo to w jakis magiczny sposob widzi je nasza dusza. Nieprawdaz?

Wednesday, 5 November 2014

"Myję zęby, bo wiem dobrze o tym...


... kto ich nie myje, ten ma klopoty"


 W dziecinstwie mama wpajala mi jak wazne jest by dbac o higiene jamy ustnej. 
Wymuszala na mnie czeste wizyty kontrolne u dentysty, na ktore reagowalam pretensjami, lzami i klotniami... O gluuupia ja!!!
Teraz jestem jej baaardzo wdzieczna.

Gdyby nie ona , pewnie nie moglabym sie teraz usmiechac bez kompleksow :)
 Wciaz dbam o zeby, wlasciwie jeszcze bardziej niz w dziecinstwie. 

Nie wyobrazam sobie zwyklego "zębowego" dnia bez:

1.Szczoteczki elektrycznej



2. Nici dentystycznej
3. Plynu do plukania


Nie wyobrazam sobie tez nie odwiedzic dentysty przynajmniej dwa razy w roku i usunac kamienia nazebnego przynajmniej raz w roku.
Miedzy posilkami zuje gume bez cukru, unikam slodzonych napoi, zwlaszcza coli ;)

MOje zeby nigdy nie byly piekne, tzn nie sa ani mega rowne, ani snieznobiale, ale   i to mi musi wystarczyc.
Ale jesli znacie jakies naturalne sposoby na wybielenie zabkow, chetnie skorzystam z rad :)


A Wy jak dbacie o ząbki???


Thursday, 30 October 2014

Nijak

Znowu dlugo sie nie oodzywam... Odkad przyszly te wszystkie zmiany w naszym zyciu, ciezko mi wygospodarowac czas na bloga. Wlasciwie czas jest ale checi brak.
W dodatku dopada mnie jesienny dolek. Dopiero teraz odreagowuje stresy i wyzwania z jakimi musielismy sie zmierzyc.
Wczesniej nawet nie mialam czasu na glebsze przemyslenia.
Teraz nie potrafie pozbierac mysli.
Sama nie wiem dlaczego tak jest. Przeciez wszystko jest tak jak byc powinno.
Mimo wszystko ogrom zmian chyba mnie przerasta. Brakuje mi bratniej duszy, ktorej moglabym sie wygadac. Wszystkie bliskie mi osoby znowu sa daleko.
Dam rade. Zawsze daje. Musze tylko zebrac sie do kupy i isc do przodu. Wiem, ze potrafie. Mam juz w tym doswiadczenie.



Ale gdyby tak ktos mi przysadzil kopa w tylek na opamietanie, bylabym wdzieczna =)




Saturday, 18 October 2014

Minimalizm??? W drodze do szczescia.


...Czyli: "Mniej znaczy wiecej"







Zdarza Wam sie otworzyc szafe i stwierdzic , ze nie macie sie w co ubrac?
Mi tez sie zdarzalo. I to czesto.
Jednakze od pewnego czasu moje podejscie w tej kwestii zmienilo sie o jakies 180 stopni.
Teraz kiedy otwieram szafe, mysle sobie: Eeeej no..... Po co mi to wszystko???
Po co mi te stosy spodni, masy koszulek, niezliczone letnie sukienki, buty na kazda okazje, skoro i tak 90% swojego zycia spedzam w roboczym uniformie lubw w domowym dresie???






I wlasnie teraz jak grom z nieba spada na mnie... idea minimalizmu. I po prostu mnie rozbraja i zachwyca...

Moje inspiracje:

"...Większość z nas żyje w biegu, między pracą a domem, od weekendu do weekendu. Z ciągłym poczuciem, że nie ma na nic czasu. A także, że spędza go stanowczo zbyt wiele pracując, a jednocześnie zdecydowanie za mało odpoczywając, w otoczeniu rodziny i przyjaciół. 
Ludzie skupiają się na ciągłym powiększaniu stanu posiadania, a nie wystarcza im sił i czasu, by się zgromadzonymi dobrami po prostu, na co dzień cieszyć.
Otwierasz szafę i na głowę spada ci stos niepotrzebnych ubrań? Zastanawiasz się, po co właściwie kupiłeś kolejną parę butów? 
 Chodzi o bycie świadomym. Świadomym siebie, swoich potrzeb, świadomym gdzie się jest teraz i gdzie się dąży. Ale jednocześnie świadomym otoczenia. Tego, czego otoczenie od nas wymaga, czego potrzebuje, ale również tego, co próbuje w nas zaszczepić sztuczkami marketingowych mistrzów 

Być zamiast mieć


Minimalizm to odrzucanie tego, co zbędne i koncentrowanie się na tym, co istotne. Lecz i w nim można przesadzić. Taka życiowa filozofia sprawia, że minimaliści nie tylko czują się lepiej i zyskują poczucie kontroli nad własnym życiem, ale i są w stanie sporo zaoszczędzić.
Minimalizm wyzwala też kreatywność. Bo zanim pójdę do sklepu po nową książkę, to najpierw sprawdzę czy nie ma jej w bibliotece lub czy nie ma jej któryś z moich znajomych. Zamiast szukać nowej idealnej sukienki, zastanawiam, jaki nowy zestaw mogę skomponować z ubrań, które już mam..."


Z typowego zbieracza i koelekcjonera przeistaczam sie w minimaliste na przestrzeni zaledwie kilku miesiecy.
Powoli komponuje swoja minimalistyczna garderobe. Wyrzucam lub sprzedaje rzeczy, ktore nigdy do niczego nie pasowaly. Usuwam zbedne przedmioty z ototczenia, ktore w zasadzie nigdy nic nie wnosily w moje zycie.
I co?
I lubie to co widze i to co czuje. Zaczynam zyc :)
Gdybym swoje zyciowe poczynanie mogla zaobesrwowac na "Fejsbuku", dalabym sobie wielkiego soczystego "LAJKA" :)

Bo przeciez szczescie to nie przedmioty i dobra materialne. Szczescie to rodzina i milosc.
I to mi wystarcza.



Friday, 10 October 2014

Nie udostepniaj prosze...

Absolutnie nie trafia do mnie idea upubliczniania fotek chorych dzieci.
Za nic na swiecie nie potrafie pojac sensu robienia czegos takiego.
Dlaczego???

No bo niby jak zalosne i placzliwe haselka tego typu maja pomoc choremu dziecku???

UDOSTĘPNIJ PROSZĘ!
błagam o pomoc! 
Jeśli masz serce udostępnij:-)
POMOŻECIE ??????
Bardzo proszę udostępniajcie dalej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bez WASZEJ pomocy nie damy rady .......
Udostępniajcie ten link gdzie tylko się da !!!!!!!

Nie rozumiem i kropka.
Jest zdjecie malego chorego dziecka: dziecko podlaczone do aparatury, dziecko w opatrunkach, dziecko zdeformowane...
Jest tekst o dziecka chorobie i wszechobecne "udostepnij prosze"...
No tak, ale po co???
Nie ma tam ani numeru konta, a ktore moznaby wplacac pieniadze dla chorego dziecka, nie ma zadnych danych, nie ma nic.
Wiec po co to wszystko???
Przeciez to ekshibicjonizm w czystej formie. W najgorszej z mozliwych form.
Gdyby to chore niemowle moglo mowic, pewnie wykrzyczaloby calemu swiatu by dali mi swiety spokoj i nie upubliczniali jego wizerunku calemu swiatu.

Sama mam chore dziecko , ktore czesto jest w szpitalu i za nic na swiecie nie wyobrazam sobie zrobic mu wtedy fotke i wyslac na facebooka w otoczce tych placzliwych haselek.

Rownie negatywne odczucia wzbudzaja u mnie zdjecia maltretowanych zwierzat. Wyglodzonych i bitych psow i tym podobne. Nie bede wiecej pisac bo zaraz uruchamia sie moja wyobraznie i widze te zdjecia przed oczami.
Ale jaki sens ma ich upublicznianie?
Toz to okrucienstwo nie z tej ziemi...
Wczodzi sobie zwykly czlowiek na facebooka czy inny publiczny portal, tu fotka z wakacji, tu fotka usmiechnietego dziecka umazanego Nutella (takich zdjec tez nie lubie), inny dzieciak na nocniu cisnie pierwsza kupe (!), i nagle zaglodzony na smierc pies? Albo noworodek pod setka kabli?  W.T.F.???


(ostrzejsze fragmenty tego zdjecia usunelam;))


Ja chorych dzieci nie udostepniam, maltretowanych zwierzat tez nie, a jesli kiedys cholernie mnie wezmie na udostepnianie , to zobaczycie na moim Fejsie to:


Tuesday, 7 October 2014

Na luzie, o gumowych rekawiczkach

Jak zerowym/niminalnym kosztem zrobic zabawke dla dzieci?
A moze by tak wykorzystac gumowe rekawiczki?
Mozna z nich zrobic ot  na przyklad cos takiego:

          


Albo cos takiego:




Dla tych z wieksza wyobraznia:



Ja pracujac w szpitalu, mam rekawiczek pod dostatkiem, wiec szaleje ile sie da. Dzieciaki poki co chetnie sie bawia moimi tworami :)
Moze i Wasze sie uciesza ;)



Wednesday, 1 October 2014

Kazdy dzien jest bonusem

Praca, praca, praca.
Trudno wplesc mi blogowanie w obecny styl zycia.
Praca pochlonela mnie na maxa.
Poza praca sa jeszcze dzieci i mezus.
I to cale moje zycie.

Praca na A&E i przy operacjach dostarcza mi ogromnych emocji. Kazdego dnia widze ludzi, ktorzy z dnia na dzien traca zdrowie, mobilnosc a nawet zycie.
Sa to ludzie w kazdym wieku. Sa i tacy, ktorzy mieli przed saba cale zycie.
Mieli... I juz nie maja...
Kazdego przeznaczenie dopada z zaskoczenia.

I co ja na to? Za kazdym razem dostaje od zycia ogromnego kopniaka i na wszystko patrze z innego punktu.

I ciesze sie z zycia, ze zdrowia.
I z tego, ze moje nogi nosza mnie po swiecie, ze mam dzieci, i meza.
I ze wszystkiego co mamy. I z kazdej wspolnej chwili.
I ze slonca, ktore zaglada do naszej sypialni kazdego ranka.
I ze swoich zmarszczek kiedy usmiecham sie rano do lustra gdy witam kolejny dzien.
Bo kazdy dzien jest piekny., Jest wkoncu darem dla mnie i mojej rodziny.
Nie kazdy dostal ten dar....