Saturday, 21 February 2015

Jesli jest zle, to muuuusi byc lepiej, prawda?

Dobija mnie specyficzna nijakosc obecnej sytuacji. mam dosc tej smetnej pogody, niekonczacych sie przeziebien, i wszystkich smutow, ktore mnie przytlaczaja.

1. Dzieciaki maja tydzien wolnego od szkoly. Obaj przeziebieni. I co robic kiedy pogoda do bani...
2. Ja tez schorowana, zapalenie oka, zapalenie ucha, zapalenie gardla, zatoki
3. Od poworotu z Pl trzyma mnie deprecha. Staram sie wrocic do starego rytmu, udawac, ze nie tesknie, ze jest ok. Wkoncu jest mi tu dobrze, jest mi tutaj duzo lepiej niz mogloby byc tam.
4. Kupno domu okazuje sie trudniejsze niz sobie wyobrazalam. Choc powinnam sie tego domyslic, ze kazdy bedzie chcial kupic najlepsze domy i zamin sie zbierzemy to "nasz" dom bedzie sprzedany... Ale nie ma co plakac nad rozlanym mlekiem, trzeba szukac dalej... wiec czukamy.
5. Awansu nie dostalam. Pociesza mnie tylko mysl, ze osoba , ktora go dostala jest b=naprawde bardzo dobra, ma lata doswiadczenia i dodatkowe kwalifikacje. No coz, nie tym razem to moze nastepnym...

Najbardziej ze wszystkiego wciaz meczy mnie deprecha po powrocie z Pl. Dzieki Waszym komentarzom wiem, ze nie tylko mi jest tak ciezko.
Musze przyznac, ze kazdy wyjazd do Polski, nawet taki kruciotki na nowo rozdrapuje moje rany i rozbija caly lad w moim zyciu.
Dlaczego tak jest? Dlaczego tak musi byc?
Przeciez mam tu swietna prace, ktorej sama sobie zazdroszcze (!), mamy tutaj ulozone zycie, niczego nam nie brakuje, przymierzamy sie do kupna domu, dzieciaki mowia po angielsku, mam wiecej angielskich/anglojezycznych znajomych niz polskich i niemal rownie dobrze znam angielski jak polski. Ale....


...i tak zawsze bede Polka. Zawsze bede inna. Zawsze nietutejsza. 
Ja chyba juz nigdzie nie czuje sie jak u siebie. Nie mam swojego miejsca na ziemi. No i w sumie nie umiem gadac dobrze ani po Polsku ani po Angielsku. Serio.
A wiecie czego boje sie najmocniej na swiecie?
Boje sie co bedzie z moimi rodzicami kiedy zaczna potrzebowac pomocy , a ja bede tutaj, a nie przy nich. Boje sie tego jak cholera. I chyba to jest glowna przyczyna mojego glebokiego dolka.



14 comments:

  1. moje dziewczynki tez cale wolne kaszlace ale na szczescie nie bylo goraczki wiec mozna normalnie wychodzic , dzeki czemu mniej kaszlaly. my zawsze w taka pogode odwiedzamy muzea dzieci swietnie sie tam bawia. Przydalo by Ci sie chyba wiecej slonca , bo tak z textu to obiawy malej " depresji " . Polecam książkę z dziecinstwa "Pollyanna" i zagrać w grę z tej książki :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. a u nas teraz grypa zoladkowa :/ no tak, mini depresja...

      Delete
  2. witaj. Z tego co czytam, jeśli Twoi rodzice nie mają jakiś majątków do zostawienia - jest tendencja ,że całe rodziny, włącznie z dziadkami "znikają" za granicą. Bo podobno można ubiegać się o przypisanie emerytury za granicą....
    Co do Polski ( piszę z dużej litery, bo wiem ,żej akimś cudem emigranci to lubią) - z jednej strony są wybory, z drugiej strony protesty i strajki społeczne.Nie chodzi w nich o utrzymanie przywilejów z epoki prl, bo ten ustrój to już dawno i nieważnne - ale ,żeby Polska nie była zalana żywnością, i towarem z zza granicy. Żeby praca nie była tylko w korporacjach jako obsługa klienta i tylko dla ludzi z językami. No i nasza średnia krajowa -3200 netto dla niektórych osiągalna w marzeniach - która jest równa tej, którą zarabia zmywacz na zmywaku w UK.
    Szkoda ,że jest Ci smutno - w PL było by prawdopodobnie tragiczne...

    ReplyDelete
    Replies
    1. masz racje, w PL byloby raczej tragicznie. a moi rodzice sa jak stare drzewa, ktorych sie nie przesadza... w zyciu by do UK nie wyjechali...

      Delete
  3. Choć nie mieszkam na obczyźnie rozumiem Ciebie. My także otarliśmy się o emigrację jednak warunki pozwoliły zostać w kraju. Moja przyjaciółka mieszka teraz w UK od roku ponad, nie może się jednak pogodzić z rozłąką z rodziną (choć jest tam z mężem i kotem). Nie potrafi znaleźć tam szczęścia jednak sytuacja na polskim rynku pracy nie pozwala na powrót.
    Jestem pesymistą z natury niestety, jednak staram się z tym walczyć i wpoić inny sposób postrzegania świata: po co bowiem zamartwiać się na zapas - w kontekście posta: co będzie z rodzicami za ileś tam lat? Wiem, że łatwo pisać, ale myślę, że optymistom znacznie łatwiej się żyje. Mam nadzieję, że depresja minie. Trzymaj się dzielnie choć wiem, że to trudne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. wiesz.. ja chyba tutaj znalazlam szczescie do jakiegos stopnia ale zal mi tego i tych, ktorych gdzies tam zostawilam i nie moge muec przy sobie :(

      Delete
  4. I ja myślę, że za wcześnie martwić się, co będzie za ileś lat. Jak trzeba będzie koniecznie, to weźmiesz rodziców do siebie, albo, dzięki pracy w UK, stać Cię będzie na wynajęcie dobrej opiekunki na stałe (zapłacisz jej te śmieszne polskie sumy, których nie zauważysz nawet w swoich angielskich zarobkach). Mieszkałam w Anglii przez 5 lat, doskonale rozumiem Twoje rozterki, miałam podobne, a teraz, kiedy wróciłam do Polski, chciałabym być tam, w normalnym kraju, w którym nawet pracownik na najniższym stanowisku, ma problem, dokąd pojechać na wakacje, Hiszpania, Włochy, czy może Afryka, a nie za co kupić mięso na obiad.

    ReplyDelete
    Replies
    1. chyba raczej wezme opiekunke bo moi rodzice nigdy nie wyemigruja do Uk... Maszracje, tez znam osoby ktore wrocily z Uk a mimo to nie zaznaly 100% szczescia w Pl. my emigranci i ex-emigranci chyba juz zawsze bedziemy rozdarci miedzy dwoma krajami...

      Delete
  5. oj znam ten ból, nigdy dobrze nie czułam się w UK, my w polsce już od 6 lat i ciągle się zastanawiam czy dobrze zrobiłam że wróciłam. Ja czuje się tu dobrze, mamy pracę, stabilizację finansową, stać nas naprawdę na dużo, ale jaka będzie przyszłość? czy moje dzieci będą miały przyszłość w polsce? nigdy nie przestanę się zastanawiać co by było gdyby... i tak źle i tak nie dobrze. Rodziców przecież zawsze możesz ściągnąć do siebie? nie zadręczaj się

    ReplyDelete
    Replies
    1. no tak, tego nigdy sie nie dowiesz. ja tez nie. bo ja tez sie zastanawiam nad tym samym. mysle ze moim dzieciom tutaj bedzie duzo lepiej cos osiagnac niz byloby w Pl, bo samej duzo latwiej bylo mi sie tu "wybic". ale przeraza mnie ta rozpuszczona mlodziez, jaki wplyw beda oni miec na nasze dzieci..?

      Delete
    2. no wiesz, jeśli moje dzieci będą chciały wyjechać to wyjadą. Jak za parę lat będzie "ciężko" to zawsze można wrócić. Mi bardzo brakowało rodziny i stabilizacji w UK - mieszkaliśmy na wynajętym, ciągłe przeprowadzki i nie mieliśmy "nic swojego" mimo że kasa była. W polsce ciężej się żyje, ale teraz jak oboje mamy pracę, własny kąt to jest inaczej. Rodzina blisko. Także jak piszę na razie jest ok, tylko kiedy ta bańka pryśnie? mam nadzieję że nigdy :* Zapraszam na trochę odmienionego mojego bloga http://anmast.blog.onet.pl/

      Delete
  6. Witam :) Na wstępie gratuluje bloga jest ciekawy i dobrze się go czyta. 15 kwietnia wraz z mężem powiększamy grono emigrantów w UK. Mamy w Polsce stabilne życie ale chcemy lepszego. Rozumiem Twoja tęsknotę za ojczyzna, my Polacy jesteśmy bardzo emocjonalnym narodem i bardzo wrażliwym. Mam do Ciebie parę pytań, czy bardzo ciężko było Ci na początku ? Czy to prawda że największym zagrożeniem dla Polaków w UK są Polacy? Pozdrawiam serdecznie i zdrowia dla rodziny :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. ooo wiec zycze Wam powodzenia na nowy start! tak, poczatki byly ciezkie glownie dlatego, ze tesknota za krajem, rodzina i znajomymi byla bardzo silna. z czasem jest latwiej. z praca tez bylo ciezko, zaczynalismy od zera , od najnizszej krajowej i od wynajmowania pokoju. po latach zaczelismy dazyc do celow mamy teraz naprawde dobrze... ale tesknota pozostala.

      Delete
  7. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    ReplyDelete