Thursday 31 July 2014

Dylematy i problemy

Nie lubie prosic o pomoc. Rzadko mi sie to zdarza. Bardzo rzadko.
Glownie dlatego, ze zwykle gleboko rozczarowuje sie ludzmi.
Zawsze obiecuje sobie, ze nigdy wiecej nie bede nikogo o nic prosic, po czym zapominam, znowu prosze, i znowu mam "Zonka".
Teraz tez.
Najgorsze jest to, ze osoba, ktora prosilam o przysluge to ktos, komu sama pomoglam milion razy.
Masakra. Kolejna pseudo-przyjaciolka skreslona.

Za tydzien przperowadzka.
Miala byc w ten weekend ale agencja zrobila nas w... siusiaka.

Zatem stanelam przed wieeelkim dylematem:
Dojezdzac do pracy 2,5 godziny dziennie w jedna strone, albo wynajac na miejscu jakis hostel/guest house na te kilka dni , (4 noce)???
Pikanterii dodaje fakt, ze prace zaczynam o 7 rano, a pierwszy srodek transportu dociera na miejsce na 7.30... Troche nie bardzo spozniac sie w pierwszym tygodniu pracy, prawda? :/

Serce podopowiada:  dojezdzac i wracac wieczorami do dzieci i meza, bo rodzina najwazniejsza
Rozum mowi:  wynajac cos i ambitnie pojawiac sie na czas w pracy, wkoncu to tylko tydzien, a pozniej bedziemy juz razem.
Dodam, ze cenowo zarowno wynajem pokoju jak i dojazdy to dokladnie ten sam koszt.

Co Wy byscie zrobily???
Ja juz wybralam. Ciekawe czy zgadniecie co wybralam ;)

Monday 28 July 2014

Masakra z promykami radosci

To co dzieje sie teraz w naszym zyciu trudno ujac w slowa. Dzieje sie zbyt duzo, by strescic to w jednym poscie. Jednym slowem: masakra. Wiec w masakre nie chce sie nawet zaglebiac poki wszystko nie zacznie sie znowu kierowac na wlasciwy tor. A mocno wierze, ze wkoncu zacznie.

Zamiast wiec narzekac, powiem Wam o pozytywach: wakacje pod palmami byly cudne.
Bylo goraco, bardzo slonecznie, cieple morze, baseny, piekna plaza, wspaniale jedzenie i kolorowe drinki. Dzieciaki tez zadowolone. Niestety nawet tam bylismy bombardowani telefonami, wiadomosciami i mailami z UK w sprawach , ktorych mamy na glowie cala mase....

Fotek mam jakos ponad tysiac... nie lubie upubliczniac swojego wizerunku, wiec wrzuce Wam kilka bardziej anonimowych:

Wille w okolicy, do wynajecia z basenami i wszelkimi luksusami, za gruuube pieniadze


Spacer przez miasto


Plazujemy... Hiszpanki lubia opalac sie topless


Moze jakas pamiatka? Otwieracze do piwa w ksztalcie penisa, Wszelkie rozmiary :P

I jeszcze jedna Hiszpanka

Willa

Spacer po klifach... Aaach te kolory!!!


Widok na nasza plaze z klifow


Widok z naszego pokoju hotelowego

Mlody wymiata na basenie

Takie ciacho dojrzalam przy basenie :P

Basen dla dzieciakow


Jaw widzicie, bylo co robic :) Zatem bogatsi o kolejne doswiadczenia, opaleni i wypoczeci walczymy teraz z baaardzo szara rzeczywistoscia.... 
Poki co przegrywamy :(


Saturday 12 July 2014

Zmiany w toku...

Nie lubie monotonii, nie lubie tkwic w jednym miejscu.
Lubie zmiany. Lubie wyzwania i chetne je podejmuje.
Kolejne wyzwania i zmiany w toku.
Nie jest latwo ale mocno wierze w to, ze bedzie lepiej, duzo lepiej niz do tej pory, wiec damy rade. Musimy.
To mnie jakos trzyma w pionie i daje wiare, ze wszystko ma sens. 

Moje motto roku:


I jeszcze jedno:



Nie chce pisac wiecej niz to konieczne, zeby nie zapeszac, tym bardziej , ze poki co niektore sprawy ida srednio, a nawet gorzej niz srednio :/
Ale kiedy wszystko wroci na wlasciwy rok, napisze :)

A juz za kilka dni, mimo miliona przeciwnosci losu, jedziemy na wakacje pod palmami :))))



Thursday 10 July 2014

Scenka o poranku...

Mlody:  Ja nie chcę wstanąć!
Mlodszy: Ja też nie, ja chcę śpić!
Ja: Nastepnym razem pojdziecie wczesniej spac to nie bedzie problemow ze wstawaniem do szkoly.

Konynuacja scenki wieczorem:

Mlody: Wies, ze jak nie pójdziemy śpić to nie tseba bendzie fstanąć?
Mlodszy: to ja nie idę śpić, będziemy bawić klockami.
Mlody: I zjemy cukielki jak mami i dadi pójdom śpić
Mlodszy: I zelki zjemy
Mlody: Dobze :)
Mlodszy: i chlebek
Mlody: Nieeee, chlepka nieee. ja nie chcem chlepka, ty zjes
Mlodszy: To ja chlebek, a ty zelki i cukielki

Wnioski:

Moje biedne 3,5 letnie dziecko czeka, az matka z ojcem pojda "śpić", zeby móc pojesc chleba... ;)


Friday 4 July 2014

Dzieje sie

Moja aktywnosc na blogu jest odwrotnie proporcjonalna do aktywnosci w moim zyciu.
Dzieje sie duzo, bardzo duzo.
Dzieje sie i zle i dobrze i nijak.


  1.  Mlody nadal funkcjonuje na zasadzie: szpital - dom - szpital - dom...czyli jest zle, ale jakos dajemy rade. Najwazniejsze, ze mamy siebie nawzajem, ze jest nasza mini rodzinka, bo poza soba nie mamy nikogo.
  2. Dostalam prace w zawodzie. Prace swoich marzen, prace w idealnym i nowoczesnym szpitalu, prace ze stalym kontraktem, przyzwoitymi zarobkami i super mozliwosciami rozwoju.
  3. Problem w tym, ze praca jest odlegla o niemal 80 km od naszego miejsca zamieszkania, a co za tym idzie: stanelam przed dylematem: odrzucic oferte albo przeprowadzic sie, bo nie wyobrazam sobie codziennie pokonywac dystans 150 km w obie strony.

Podjelismy zatem bardzo trudna decyzje. Przeprowadzamy sie. Po raz kolejny. Po raz kolejny zamykamy za soba wszystkie drzwi i zaczynamy od nowa.
Jest trudniej niz bylo do tej pory. Duzo trudniej niz kiedykolwiek. Glownie ze wzgledu na dzieci, na ich szkole, na znajomych naszych dzieci i inne dzieciopodobne sentymenty.
Serce peklo mi na kawalki, kiedy musialam powiedziec ulubionemu nauczycielowi naszego Mlodego. Wciaz nie doszlam do siebie.

Przeprowadza jak przeprowadzka, niby nic wielkiego. Wkoncu mialam juz w swoim zyciu 19 przeprowadzek, ta bedzie dwudziesta. Ale nigdy nie bylo tak ciezko, jak ma byc tym razem...

Wiec masakra bedzie i tyle...
Przeporwadzamy sie dopiero za miesiac, za miesiac zaczynam tez nowa prace.
W miedzyczasie musimy znalezc szkole dla dzieci, znalezc dom, w to wszystko wkomponowac wizyty w szpitalu , ktorych mamy cala mase niesetety i nie zanosi sie na zadna poprawe.
Mamy tez zaplanowane wakacje pod palmami, za dwa tygodnie, poki co stan Mlodego jest tak marny, ze nie wiem czy wakacje dojda do skutku.
Nie wiem jak uporamy sie z przeprowadzka i reszta wyzwan.
Wszystko moze sie zdarzyc.